niedziela, 6 marca 2011

Wiosna !!

Dzisiaj (mimo, ze lekko sztywny jestem bo sie przedźwigałem przy wnoszeniu blatu do pracowni) nie wytrzymałem w domu i pojechałem z Filipem rozpocząć sezon :)

5km od domu "znalazło się" fajne miejsce :)

Tachihara 8x10 z Symmarem 300/500mm uwieczniona fiszem 8mm :)






"Ofiara" z ciut innej perspektywy

Obiektyw Emil Busch Vademecum. Wsadzony w Copala 3, na zdjeciu z jedna soczewka (monokl) 45cm. Te śliczne szkiełka najbardziej trafiaja w mój gust jeśli chodzi o obiektywy soft-focus. Są bezwstydnie malutkie i bardzo uniwersalne. 4 monokle (15, 25, 35 i 45cm) co razem daje 5 "normalnych" obiektywów, 5 szerokokątnych i 4 krajobrazowe. Krycie od 9x12 do 30x40, monokle 25, 35 i 45 kryja 8x10cala. Chyba dokupię jeszcze 55 i 65cm.



Reszta robiona standartem czyli Symmar 300/500




Połowiczny efekt końcowy. Zwróćcie uwagę na białą kreskę w lewym górnym rogu szitki z pierwszego zdjęcia. To właśnie po to na materiałach Efke jest informacja, że wymieniają materiały z felerami... Dość irytujące w małym obrazku, w 8x10 raczej nie do przyjęcia, chyba czas zmienić film bo to już któraś z kolei szitka z takim gratisem. Na 4x5 też się trafiają. Na szczęście wykonałem dwa strzały, jeden ma ekspozycje większą o 1ev i jest bez zarzutu.



W tygodniu zrobię odbitki, powiększlnik 8x10 jest już na stanowisku :)

czwartek, 24 lutego 2011

Kalibracja negatywu, część druga

W części drugiej opiszę naświetlanie i wywoływanie negatywu.

Kalibracja zaczyna się od naświetlenia negatywu. Trzeba wykonać szereg naświetleń fotografując szarą kartę. Oryginał Kodaka odbija 18% światla i najlepiej korzystać z niego, niemniej nie jest to bezwzglednie konieczne. Karta musi być szara i co najważniejsze - matowa. Powierzchnie półmatowe i błyszczące odbijają zbyt dużo światla. Kolejna ważna rzecz to aparat z pewną migawką. Czasy muszą odpowiadać tym które są nastawione, dopuszczalny błąd nie powinien być większy niż 10%. Błedy mają to do siebie, że potrafią się zsumować i cała zabawa skończy się dziwnym wynikiem - migawki "ciągnące" czasy to jeden z najczęstszych problemów, efektem jest zawyżona czułość. Następny jest światłomierz, jego też musimy być pewni, najlepiej używać porządnego światłomierza z pomiarem punktowym. Nie jest to konieczne, może być to równiez w miarę współczesny światło
mierz który mierzy światło padające i odbite. Można oczywiście używać światłomierza wbudowanego w aparat - ale tutaj pomyłki są częste, zwłaszcza w parunasto-parodziesięcioletnich aparatach. Zazwyczaj mierzą poprawnie gdy światła jest dużo, błąd pojawia się przy mniejszej ilości światła i im ciemniej tym większe zafałszowanie. Tą przypadłościa obarczone są również niektore światłomierze zewnętrzne...niestety jedyny sposób na wykrycie tego to porównanie z porzadnym, współczesnym światłomierzem zewnętrznym. Rodzaj pomiaru również jest ważny - przy oryginalnej szarej karcie, porządny światłomierz da taki sam wynik dla obu rodzaji pomiaru - padającego i odbitego. Jeśli karta nie jest oryginalna, używajcie tylko pomiaru światła odbitego.

Karta powinna być ustawiona prostopadle do aparatu, równomiernie oświetlona a siła światla taka żeby pozwalała na naświetlenie całości bez "zahaczania" o czasy przy których wystepuje efekt Schwarzschilda. Pomijając parę wyjątków (jak Efke/Adox) które są na niego nieczułe do parudziesieciu sekund lub wymagają stałej korekty o np. 1/3EV powinniśmy mieć tak silne światło żeby się na Schwarzschilda nie załapać.
Kartę najlepiej oswietlić dwoma lampami - po bokach, pod takim kątem żeby nie było na niej żadnych odblasków (patrząc z pozycji aparatu oczywiście). Można również używac lamp błyskowych i tu powtarzalność ma ogromne znaczenie.

Aparat powinien mieć ostrość ustawioną na nieskończoność a szara karta powinna zajmować cały lub większość kadru. Jeśli nie zajmuje całego to otoczenie nie powinno być zauważalnie jaśniejsze od samej karty. Obiektyw powinien mieć osłonę p/s - żeby nie swieciło w niego światło bezpośrednio z lamp. Przykładowe ustawienie:



Naświetlamy taka ilość negatywu jaką będziemy wywoływac docelowo - czyli np. caly małoobrazkowy film a nie tylko tyle ile fizycznie zajmie test, wolne klatki naświetlimy naświetlajac szarą karte w punkt czyli tak jak pokazuje światłomierz (V strefa).

Czułości podawane przez producentów zazwyczaj są wyższe od czułości faktycznej. Dlatego proponuje wykonywać naświetlenie w zakresie od +2EV do tego co deklaruje producent. Czyli dla "czterysetki" wykonamy naświetlenia obejmujące czułości od 100 do 400ISO

Czułość jest stopniowana co 1/3EV, tak również skala w światłomierzach. Niestety większość obiektywów w małym i średnim formacie ma skok przysłony co 1/2EV lub co....1EV :) Można się gimnastykować i próbować ustawiać przysłone co 1/3EV lub można pójść na łatwizne i robić co 1/2EV. Wtedy czułości wyjdą np. 200, 300, 400 a nie 200, 250, 320 i 400.

Naświetlanie:

Dla przykładu użyje filmu o czułości 400 (deklarowanej rzecz jasna)

Pierwsze 3-4 klatki możemy pstryknąć z zasłoniętym obiektywem, nienaświetlona część negatywu również będzie potrzebna.

Ustawiamy światłomierz na 100ISO i mierzymy szarą kartę. W moim przypadku ekspozycja wyniosła f/1,4 i 1/250. Naświetlamy jedną lub parę klatek wg tego wskazania (żeby wyraźnie oddzielić nienaświetloną część negatywu)

Ustawiamy ekspozycję tak żeby wyniosła -4EV w stosunku do pomiaru dla 100ISO. Czyli f/2,8 i 1/1000 w tym przypadku.

Wykonujemy serie (5 klatek) naświetleń począwszy od w/w f/2,8 i 1/1000 - każda kolejna klatka będzie miała przysłone przymkniętą o 1/2EV w stosunku do poprzedniej. W ten sposób naświetlmy czułości od 100 do 400iso, klatki te posluża do ustalenia faktycznej czułości negatywu.

Ponownie naświetlamy pare klatek wg wskazań światłomierza żeby oddzielic tą cześć od następnej.

Teraz ustawiamy ekspozycję tak żeby wyniosła +3EV w stosunku do pomiaru dla 100ISO - czyli f/1,4 i 1/30

Ponownie naświetlamy 5 klatek, przymykając przysłonę o 1/2EV za każdym razem. Te klatki posłużą do sprawdzenia czy czas wywoływania jest prawidłowy.

Teraz możemy zostawić dwie klatki puste i resztę negatywu naświetlić wg wskazań światłomierza.

Wywoływanie:

Wywołać negatyw można na wiele sposobów w zależności od upodobań i możliwości. Najważniejsza jest powtarzalność tego procesu i dobranie odpowiedniego wywoływacza i sposobu mieszania.
Czy stosować wstępne zwilżanie przy filmach małoobrazkowych? Bez znaczenia - byle zawsze robić tak samo.
Przerywać wodą czy przerywaczem? Jak wyżej...

Termometr nie musi być laboratoryjny ale musi być zawsze ten sam.
Czas i sposób płukania filmu również.

Wywoływacz nie może być zbyt łagodny. W Rodinalu 1+100 lub d76 1+3 będzie ciężko lub w ogóle się nie uda wywołać tak żeby klatki prześwietlone o 3EV (VIII strefa) osiągnęły wymaganą gęstość. Również mieszanie powinno być dość częste - 10 obrotów co minute to raczej minimum, najlepiej mieszać co pół minuty.

Czasy zawsze liczymy do momentu wlania kolejnej kąpieli. Jeśli chcemy wywoływać 6 minut to przy 5,50 koreks powinien być już pusty i gotowy do wlania kolejnej kąpieli.

Czas i sposób pierwszego wołania możemy wziąść z danych producenta lub z tabelek latających po internecie czy własnych doświadczeń. To będzie punkt wyjścia, co z nim zrobimy później to okaże się po pierwszch testach na papierze.

Chyba ująłem wszystko co ważne. Postaram się szybko napisać kolejny odcinek - ten się przeciągnął przez styczniową chorobę i modernizacje pracowni która trwa już caly luty.

Śmiało pytajcie o sprawy które nie są do końca zrozumiałe lub w ogóle stwarzają jakiś problem. Czasami rzeczy "oczywiste" psują całą procedurę, szkoda czasu i materiałów.

niedziela, 16 stycznia 2011

Kalibracja negatywu

Teksty o pracy w ciemni zacznę od kalibracji negatywów. Miałem zamiar pisać je w trochę innej kolejności ale w zwiazku z ogromną ilością próśb i taką samą ilością informacji które są przedstawione w sposób pogmatwany lub wręcz nieprawidłowy, postanowiłem jednak zacząć od kalibracji. Żeby jednak nie było całkiem różowo to sama esencja będzie przedstawiona dopiero po pewnej ilości informacji wstępnych, Ci którzy maja już pewne doświadczenie w ciemni mogą być znudzeni - ale ma to być dla wszystkich, ma być zrozumiałe i ma wyraźnie wykazywać kluczowe elementy tego procesu - które dla wielu nie sa wcale tak oczywiste.

No więc zaczynam... Dzisiaj trochę teoretyzowania :)

Po co w ogóle kalibrować negatyw? Po to żeby wykorzystac jego pełny potencjał - poprzez dopasowanie do jego ostatecznego przeznaczenia. A te możemy ograniczyć do trzech:

- skan
- odbitka wykonana na powiększalniku kondensorowym
- odbitka wykonana na powiększalniku z światłem rozproszonym

Co do skanu to nic mądrego nie powiem gdyż moja wiedza o skanowaniu jest bliska zeru. Czysto teoretyzując zakładam, że do skanowania bardziej będą nadawać sie negatywy kalibrowane pod powiększalnik kondensorowy. Z racji tego, że mocno kontrastowe sceny będą miały mniej gęste światła czyli będą w większym stopniu na prostoliniowym odcinku krzywej charakterystycznej niż by były w przypadku powiększalnika z światłem rozproszonym. "Skanerzystom" zostaje kalibrowanie przy uzyciu densytometru lub wykorzystanie skanera jako densytometru - ale o szczegóły proszę mnie nie pytać, nie wiem nic o stronie technicznej tego ostatniego.

Wracając do ciemni...czy jest aż tak duża różnica między tymi dwoma rodzajami światła? I tak i nie - nie wnikając w ostateczny wygląd odbitki wykonanej na powiększalniku kondensorowym i z mieszaczem (to porównamy kiedyś osobno - różnice maleją wraz z rozmiarem negatywu a więc z krotnością powiekszenia) to gdy porównamy zalecane przez Ansela Adamsa gęstości VIII strefy, okaże sie, że:

- dla powiększalnika kondensorowego gęstość VIII strefy powinna mieć d 1,15-1,25
- dla powiększalnika z mieszaczem gęstosć VIII strefy powinna mieć d 1,25-1,35

Oczywiście po odjęciu gęstosci podłoża.

Małe różnice? Niestety nie... Zobaczmy jak się to przekłada na czas wywoływania. Posłużę się przykładem z starej książki Ilforda, z czasów gdy klientów szanowało się bardziej i tym samy bardziej się przykładało do publikacji. Ilford kiedyś podawał osobne czasy wywoływania - dla powiększalników kondensorowych i z mieszaczami i tak np. HP5 wywoływane w nierozcieńczonym ID11 miało być wywoływane przez:

- 7min dla kondensora
- 10min dla mieszacza

Jak widzicie różnica jest ogromna - wynosi aż 30%

Dlatego jednym z najważniejszych założeń jest to na czym pracujecie lub będziecie pracować w przyszłości. Bo możecie nie dać rady na kondensorowcu z negatywami skalibrowanymi pod powiększalnik z mieszaczem. O różnicach i zakłamanych teoriach nt. tych dwóch różnych źródeł światła - w innym odcinku. Na razie musicie mi zaufać, że żaden nie jest lepszy i jeden nie daje się zastąpić drugim.

Jak wartości podane przez Ansela Adamsa mają się do dzisiejszych materiałów - sprawdzimy doświadczalnie, wykonując kalibracje na obu powiększalnikach, będziemy wtedy mieli gotowe wartości dzięki którym będzie można wykonywać kalibracje tylko za pomocą densytometru. Pierwszą kalibracje trzeba robić na posiadanym sprzęcie i w określenych warunkach - bo nawet rozmiar odbitki wpływa na czas wywołania.

Czy całość jest warta "świeczki"? Trudno chcieć coś od niektórych kombinacji zalecanych przez producentów - APX100 wołana w Rodinalu wg zaleceń Agfy wychodzi praktycznie idealnie, w połowie drogi między powiększalnikiem kondensorowym a mieszaczem. Niestety to rzadki przypadek a szkoda, życie by było prostsze. Czy warto (niestety) okazuje się gdy kontrast w powiększalniku jest na krańcu skali (obojętnie czy dolnej, czy górnej) a odbitka nadal nie wygląda tak jakbyśmy chcieli - czasami brakuje dosłownie pół działki. Im bardziej precyzyjnie będą wywołane (negatywy) tym takich smutnych chwil będzie mniej.

Następny odcinek już "niebawem" czyli powinienem go napisać w ciągu tygodnia. Dla osób poważnie zainteresowanych i chcących krok po kroku podążać za opisem w swojej ciemni - zadanie domowe :)

Rzeczą bezwzględnie konieczną jest moc i czystość światła. Jakkolwiek idiotycznie to zabrzmiało :) Dotyczy wszystkich, nieważne czy to współczesny Durst który wygląda jak nówka, czy 30letni Krokus - jeśli kondensorowy to kondensor na stół, rozebrać i dokładnie umyć soczewki. Nie pomylić która jest która i jakie dystanse są między nimi. Na szkle osadza sie "mgła" która jest fatalna w skutkach - spada siła światła (rośnie czas naświetlania a więc spada kontrast odbitki) oraz powiększalnik staje się "mniej kondensorowy" bo niecna mgła rozprasza światło. Uzytkownicy mieszaczy również muszą tam zajrzeć - czy mieszacz jest w środku biały, powycierać wszystko wilgotna szmatką a jeśli np styropian jest wypalony i pożółkły to bezwględnie go wymienić. Drastycznie wpływa to na kontrast bo żółty kolor obniża kontrast - w końcu "yellow" jest do gradacji <2,5 Sprawdźcie przy okazji czy halogen jest prawidłowy i czy lustro jest czyściutkie - jeśli nie to trzeba wymienić.

Powodzenia :)