czwartek, 3 października 2013

Brama pałacowa...

I nie tylko...
Bo gdy trzymam w ręce stykówkę to czuję się jakbym miał przed sobą bramę do raju...raju dla mych oczu i przeciążonej mózgownicy...
W końcu zbiegły się wszystkie niezbędne warunki, w końcu dojrzałem i doczekałem...
Nie lubię, nie toleruję rzeczy miałkich, płytkich...dlatego często coś odrzucam, tracę, zmieniam, kombinuję, przeczekuję...
Cieszę się, że istnieje fotografia, że jest "nieskończona" i, że mogę się nią zajmować...
Zaczynam przygodę z piktorializmem, pewnie nie dotrę do sedna i pewnie trochę wypadnę z któregoś zakrętu...ale smaku raczej nie stracę :-)


Brama (drzewa) była sadzona w czasie gdy zaczynano stawiać pałac...ta ma około 200 lat.
Wiele razy podchodziłem do pokazania tego miejsca, wszystkie poprzednie próby nic mnie nie urzekły...
Teraz, dzięki kombinacji genialnego aparatu, zaryzykowania z nieprzewidywalnymi obiektywami i formie (stykówka 8x10) która daje mi odpocząć od powiększeń (a to bardzo ważne bo od paru miesięcy nie robię nic oprócz powiększeń - na dodatek nie swoich) mam znowu uśmiech na twarzy i wielokrotnie wracam do niej w ciągu dnia...żeby choć na chwilę popatrzeć...
Jest piękna, "sama" świeci i nie wygląda jak kalka z rzeczywistości...
Nauczyła mnie trochę i nakarmiła :-) Na monitorze jest tylko namiastką siebie - lecz nie można jej inaczej pokazać...




Dużo się zmieniło w moim życiu przez ostatni rok. Chyba wszystko...
Również rzeczy foto i około fotograficzne...podzielę się tym z Wami...
Wiem, że już parę razy deklarowałem - ale teraz po rewolucjach, uspokojeniu i zaplanowaniu, ruszam z blogiem i ciężko będzie mnie spotkać gdziekolwiek indziej...