czwartek, 25 stycznia 2024

Jan Bułhak, "Bromografika" i "Technika Bromowa" do pobrania

Wspaniała wiadomość dla wszystkich zainteresowanych poznaniem Bromografiki - dzięki uprzejmości i życzliwości pana Bohdana Bułhaka, wnuka i właściciela praw autorskich Jana Bułhaka, mogę oficjalnie udostępnić do pobrania zeskanowane dwie książki pana Jana: Bromografikę i Technikę Bromową.



Jest to ogromne ułatwienie dla wszystkich zainteresowanych tą techniką ponieważ książki te są bardzo trudne do zdobycia (i bardzo kosztowne) a bez przeczytania ich trudno byłoby rozumieć większość moich poczynań które to będę opisywał w kolejnych tekstach. 

Powstanie wersji cyfrowych zawdzięczamy Zbyszkowi Ładyginowi który z należytą ostrożnością zeskanował te książki.

Linki do pobrania:

Technika Bromowa, Jan Bułhak

Bromografika, Jan Bułhak

środa, 17 stycznia 2024

Warsztat Fotografika

Jak już pewnie kiedyś pisałem, moim największym przełomem i źródłem inspiracji w świecie fotografii było przeczytanie "Fotografiki" Jana Bułhaka. To tam właśnie, zachwycony językiem i treścią, zanurzyłem się w fotografię artystyczną początku ubiegłego wieku - czyli w Fotografikę, w reszcie świata nazywaną Piktorializmem. Świat pejzażu, portretów, kamer wielkoformatowych i obiektywów artystycznych. W różnych okresach z różną intensywnością próbowałem swoich sił delikatnie się w to zanurzając. Równolegle pracowałem i rozwijałem się jako rzemieślnik, tak w ciemni jak i fotografując. "Jako umysł ścisły" z zapałem badałem różne techniczne aspekty tych przestrzeni i po jakimś dłuższym czasie zacząłem się w tym środowisku poruszać całkiem pewnie. Aby rozwijać się w ciemni jeździłem oglądać wystawy fotograficzne najróżniejszych uznanych autorów, tam analizowałem ich wizje i starałem się rozszyfrowywać zabiegi techniczne dzięki którym powstawały te piękne powiększenia. To faktycznie pomaga, zwłaszcza w połączeniu z kilkoma latami pracy w ciemni, z koniecznością wyciągania wszystkiego co się da wyciągnąć z danego negatywu (a te czasami bywały bardzo kłopotliwe)  korzystając z wszelkich dostępnych materiałów i narzędzi ciemniowych. Dokładając do tego fotografowanie i opatrzenie się z powiększeniami/stykami z najróżniejszych formatów i najróżniejszych obiektywów, jako całość warsztatu, umożliwia "rozszyfrowywanie" zdjęć w galeriach. Nagle (czyli po kilkunastu latach) stojąc przed zdjęciem widzisz historię jego powstania. Domyślasz się ogniskowej obiektywu, formatu negatywu, widzisz wszystkie poukrywane maskowania, doświetlania, zmiany tonacji papieru i inne zabiegi. Jest to miłe doświadczenie, jest to jakiś dowód że jest się częścią tego świata, że rozumiesz język tych ludzi. Oczywiście w moim przypadku nie trwa to wiecznie bo "zaraz" się to nudzi a chwilę później już przeszkadza w oglądaniu zdjęć. Inaczej jest z mistrzami dawnymi, tu ilość składowych i nieznanych elementów jest tak duża, że faktycznie zostaje kontemplować obraz a nie rozbierać go na kawałki. Mimo tego, że oprócz różnych apochromatycznych współczesnych killerów próbowałem wiele starych obiektywów i dziś wielkim formatem fotografuję zazwyczaj obiektywami z lat 1890-1930, to miękkość rysunku w połączeniu ze stykówką w jakiejś technice szlachetnej podczas wykonywania której artysta dał z siebie wszystko, uniemożliwia dokładną analizę.

Będąc w takim miejscu swego życia dowiedziałem się o wystawie prac Tadeusza Wańskiego, pisałem już o niej na blogu w innym kontekście, link poniżej:

Tadeusz Wański

Wiedziałem że Wański przynajmniej część zdjęć pokazanych na wystawie robił jakimś małym aparatem i że są to "zwykłe bromy" a więc jest możliwość ujrzenia Piktorializmu w wersji znacznie dostępniejszej i tańszej niż to wszystko co się wiąże z większością piktorialnych zdjęć. Ucieszyłem się bardzo i pojechałem zobaczyć jak się stare stałogradacyjne bromy mają do współczesnych papierów multigrade które "wyciskałem do końca". No i jak się miewa obraz narysowany jakąś małą kamerą a nie wielkim formatem z cudownym miękko rysyjącym obiektywem pejzażowym. Wiedziałem również że Wański bardzo się przykładał do pracy w ciemni, więc czułem, że "lipy" nie będzie. 

Pojechałem... Pamiętam to wszystko jak dziś. Nie byłem zaskoczony, nie było tak że coś zauważyłem i się zastanawiałem nad jakimś elementem którego nie rozpoznałem. Nie wiedziałem i nie rozumiałem NIC. Dostałem kubeł zimnej wody na łeb i zatkało mnie. Wchodząc na wystawę wiedziałem tylko tyle, że autorem jest Tadeusz Wański, wychodząc z wystawy dodatkowo wiedziałem, że tam był cały świat technik fotograficznych i ciemniowych o których nie miałem żadnego pojęcia. Jasne, jakieś tam doświetlania narożników czy jakiejś ściany wychwyciłem ale dojrzałem mnóstwo elementów co do których nie miałem żadnych wątpliwości, że zostały "dopieszczone" ale zupełnie nie byłem w stanie ich rozszyfrować. Wszystko było tak subtelne, tak niewyobrażalnie dopracowane w każdym najmniejszym szczególe że wręcz obezwładniało mnie. Na dodatek niesłychanie spójne i powtórzone na kilkunastu czy kilkudziesięciu zdjęciach. Te same relacje światło-cień, ta sama dominująca "średnia szarość", ta sama miękkość, te wszystkie detale... Jak na papierze ze stałym kontrastem można mieć tak różny kontrast w tylu różnych miejscach? Doskonale wiedziałem, że to nie kwestia doświetlania, maskowania czy odbielania, widziałbym to. Te połacie żagli bijące światłem na granicy utraty informacji ale z zarysowanymi fałdami - niewykonalne! Na dodatek na tle ciemnego nieba, niemożliwe! Skąd miękkość rysunku, przecież widzę że to nie filtr ani wyjście poza głębię ostrości, to fizycznie niemożliwe! I ta bezlitosna konsekwencja na każdym kolejnym zdjęciu. Nigdy nie widziałem tak "pełnych" obrazów, u nikogo, to było jak okna na doskonały, baśniowy świat a nie "przecudne krajobrazy" mistrzów jakich dotychczas poznałem. Poziom "świetlistości" był wyciągnięty do granicy między obrazem oświetlanym a świecącym samym z siebie. Sto lat temu na stałogradacyjnym bromie z negatywu naświetlonego jakąś kieszonkową kamerą.

W tym poprzednim wpisie z 2019 roku napisałem, że wychodziłem z wystawy szczęśliwy, to prawda, nie napisałem wtedy całej reszty bo za mocno działało na mnie moje "nie wiem, nie rozumiem". Przez kolejne lata tylko rosła liczba ciężko zasypianych nocy bo żadne odpowiedzi nie przychodziły mi do głowy a zdjęcia Wańskiego  świeciły mi w pamięci jak...żarówka w pustym łbie.

Odpowiedź znalazłem kilka miesięcy temu. U Bułhaka, jak zwykle u mistrza Jana Bułhaka.



Odpowiedź na większość pytań jest w Bromografice, reszta jest w Technice Bromowej.

A gdzie jest odpowiedż na pytanie "Dlaczego tych książek nie czytałeś wcześniej skoro od prawie dwudziestu lat znasz, czytasz i szanujesz Bułhaka"? Ta odpowiedź jest w mojej zgubnej zarozumiałości... Założyłem, że te książki dotyczą papierów z którymi już mieć do czynienia nie będę a poza tym ja jako przyszły Piktorialista będę się realizował z wielką kamerą z obiektywem L'adjustable Landscape Lens i swe bezcenne negatywy przelewał na niemniej szlachetne techniki pozytywowe, jak sam Robert Demachy przynajmniej. Ot cała prawda, dopiero pan Wański musiał mnie strzelić w pysk żebym łaskawie doczytał co pan Bułhak krzyczał do ociemniałych...

We wstępie do Bromografiki jest napisane, że ku wielkiej uciesze autora również tak uznani twórcy jak Tadeusz Wański korzystają z metody wtórnika czyli papierowego negatywu z wszelkimi możliwościami korekcji tonalności jakie tylko sobie dusza zapragnie. Ale Bułhak wciąż podkreśla, że technika to narzędzie do uzyskania celu a nie cel sam w sobie i jeśli cel można uzyskać w prostszy sposób to należy tak uczynić. Dlatego zainteresowani powinni korzystać również z Techniki Bromowej w której jest mnóstwo ciekawych sposobów umożliwiających korygowanie ostatecznego wyglądu pozytywu w który wkładamy tyle pracy.

Na osłodę samemu sobie, dodam że sam do kilku rzeczy doszedłem w trakcie prac ze zdjęciami z archiwum, min. z korektą rozpiętości tonalnej poprzez wykonywanie duplikatów negatywów, mistrz opisuje to w Technice Bromowej.

Muszę też zaznaczyć, że od czasu gdy zobaczyłem powiększenia Tadeusza Wańskiego to nawet małe "niedociągnięcia tonalne" moich powiększeń zaczęły mnie znacznie bardziej uwierać niż dotychczas. To chyba już ten czas gdy zdjęcie nie cieszy o ile nie jest w nie wsadzone całe serce i głowa.

Jestem już po pierwszej próbie wykonania swojej bromografiki i mam pierwsze wnioski.Niemniej nie chcę teraz "wyskoczyć" z opisaniem tyko tego, mam wybrany "doskonały" do tego celu negatyw i będę opisywał wszystkie sposoby na wyciągnięcie z niego maksimum danym sposobem, to będzie trzon aktualnych opisywanych prac ciemniowych. Równolegle będę opisywał prace z tym powiązane, jak np. sposoby wywoływania negatywów (tu też mam trochę nowych spostrzeżeń) czy wywoływania/tonowania papieru. A zupełnie z boku coś o obiektywach, o powiększalnikach, dlatego nazywam to "Warsztatem Fotografika" i na ten moment pójdę drogą bezkompromisowego podejścia przy minimalnym nakładzie finansów i ilości wątków. Zachęcam do uczestniczenia, zadawania pytań i równoległego pracowania ze swoimi materiałami.


Na koniec parę inspirujących zdjęć z tej wystawy, robione na gorąco, telefonem, są to reprodukcje czysto poglądowe, ich siła oddziaływania jest taka jakby dostać "w pysk" z płaskiej i w kasku, na żywo jest bez kasku więc gorąco polecam jeśli jeszcze kiedyś będzie okazja.