czwartek, 10 grudnia 2020

Leitz Focomat IIC, renowacja

 Pierwsza część postów o renowacji Focomata IIC dotyczy blatu. Można by się zastanawiać czy blat jest na tyle istotny żeby poświęcić mu aż tyle czasu i pracy, w końcu to tylko blat a sam powiększalnik czasami kończy przykręcony bezpośrednio do jakiegoś większego blatu roboczego obok innych powiększalników. To wszystko prawda i sam zawsze miałem tak urządzoną ciemnię, ale blaty w czarnych Focomatach są zupełnie inne niż w chyba wszystkich pozostałych powiększalnikach, z szarymi Focomatami włącznie. Mają dodatkowe funkcje których w innych powiększalnikach nie ma a sam blat jest wspaniale wykonany. O funkcjach napiszę na koniec renowacji, przy prezentacji tej wspaniałej maszyny, ten post jest o samym procesie odnawiania. Nie mam zdjęć kompletnego blatu, te elementy są pokazane na filmie o renowacji do którego link jest tutaj : Focomat renowacja

Blat jest trójwarstwową klejonką (buk) pokrytą fornirem dębowym. Całość polakierowana bardzo mocnym i trwałym lakierem bezbarwnym, dół i boki mają szary odcień ale spotykałem już blaty pokryte tylko bezbarwnym lakierem. O jakości świadczy jego kondycja, 50 lat po wyprodukowaniu blat jest prosty, bez żadnych rozwarstwień, bez skruszonego kleju. W jednym miejscu oderwał się fornir, na szczęście od dołu. Sam lakier jest porysowany i ze starości (i promieniowania UV) stracił klarowność. Podczas demontażu oprzyrządowania urywa się parę wkrętów, jest tak zawsze, na szczęście posiadam wkręty z epoki więc mogę pourywane zastąpić praktycznie identycznymi wkrętami.






Tak wygląda po demontażu wszyskich elementów wyposażenia, gotowy do odnowienia części drewnianej. Widać urwane wkręty od gniazda 220V, zaśniedziały odcisk kolumny i miejsce po tabliczce znamionowej. niestety narożniki tabliczki skorodowały (kontakt aluminium ze stalowymi gwoździami) i nie da się jej uratować, prawdopodobnie wróci na swoje miejsce tylko...trochę mniejsza.


Klejonka, zewnętrzne warstwy wzdłuż blatu, środkowa w poprzek. 



Miejsce kolumny po pierwszym "liźnięciu" szlifierką. Widać że kolumna odcisnęła się w fornirze, tam gdzie przód (ciężar powiększalnika) najbardziej. Jest to malutkie wgłębienie i samo szlifowanie naprawi tą nierówność. Fornir ma grubość 0,6mm więc najbezpieczniej jest go szlifować ręcznie, w żadnym przypadku szlifeirkami rotacyjnym lub "czołgami". Ja szlifowałem bardzo delikatnie szlifierką mimośrodową, na "jedynce" (czyli praktycznie bez ruchu obrotowego, sama wibracja), bez dociskania i drobnym papierem (180).

Urwane wkręty musiałem wywiercić na wiertarce kolumnowej, z dołu z przyczyn technicznych musiałem użyć większego wiertła (12mm)



Dolne kołki wklejone.



Górne wklejone i przycięte.




Oderwany fornir trzeba przykleić, po wyschnięciu równo przyciąć i na koniec przygotować powierzchnię do przyklejenia dorobionego kawałka.






Przyklejony fornir przed szlifowaniem.




Kołki przycięte, przed szlifowaniem.


Szlifowanie, szlifowanie, szlifowanie...




Blat gotowy do nakładania pierwszej warstwy olejowosku.





Druga warstwa w trakcie schnięcia.






Teraz blat będzie leżał przez parę dni aby olejowosk utwardził się całkowicie. W tym czasie będę odnawiał osprzęt i kolumnę, relacja w następnym odcinku.



 

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Atlantyda. Reprodukcja negatywów nr 2

 Dziś będzie o procesie odwracalnym i jak na odwrotność przystoi, zamiast odpowiedzi na pytanie pojawi się kolejne pytanie, ale żeby było trochę lżej to nie jedno ale dwa.

Staram się łączyć wiele zagadnień żeby zaoszczędzić czas w przyszłości i jak najlepiej wykorzystać go teraz...udaje się to "średnio" ale mimo wszystko idę trochę do przodu. Jeśli postawiłbym bezwzględnie wszystko na kopiowanie tych negatywów to powinienem od paru tygodni stać i robić to w sposób opisany w części pierwszej. Ale gdybym to zrobił a póżniej okazałoby się, że proces odwracalny daje lepsze efekty to zostałbym z tym na zawsze...że mogłem a nie zrobiłem... Więc mimo ciśnienia ze wszystkich stron podjąłem decyzję o ujarzmieniu procesu odwracalnego i tym samym otwieram drogi do innych zastosowań. To co mi przychodzi w tej chwili do głowy to:

- kopiowanie negatywów w sposób zwyczajny

- kopiowanie negatywów w sposób...niezwyczajny

- przeźrocza czarno-białe które to będą wykorzystywane w sposób tradycyjny


Poprzez kopiowanie negatywów w sposób zwyczajny rozumiem duplikat oryginalnego negatywu, najlepiej wykonany na negatywie największym jaki można powiększać (w moim przypadku jest to format 4x5 cala) Powinien mieć identyczną rozpiętość tonalną i jak najdokładniej oddaną krzywą charakterystyczną oryginału. W przypadkach dużej odchyłki od "normy" negatywu oryginalnego (tzn. zbyt duża lub zbyt mała rozpiętość tonalna) dopuszczam ingerencję w rozpiętość tonalną duplikatu (na drodze mocniejszego lub słabszego wywołania) w celu ułatwienia późniejszej pracy z papierem

Kopiowaniem w sposób niezwyczajny będę nazywał kopiowanie z dużą ingerencją w rozpiętość tonalną (raczej tylko w górę) czyli rozciągnięcie dmax do poziomu przekraczającego potrzeby papieru fotograficznego a pasującego do wymaganej techniki szlachetnej. Z racji kopiowania stykowego w technikach szlachetnych, nic nas nie ogranicza w formacie duplikatu. Poza budżetem...

Przeźrocza...nie miałem okazji smakować czarno-białych slajdów. Ale dawno temu robiłem slajdy kolorowe i skończyłem na formacie 6x6. Slajd taki, naświetlony starym Planarem lub Nikkorem, rzucony na ekran 2x2m w domu, w nocy, rzutnikiem 6x6 z punktową lampą 500W... Tak...to taka furtka do innego świata. Bardziej wymagająca niż otwarcie pudełka z zdjęciami ale...jak doświadczać to pełną piersią :-) Nawet dla tych 2-3 razy w roku, może właśnie w Święta, myślę, że nie powinienem sobie tego uniemożliwiać. Gdyby przyszło się zatracić całkowicie to w milczeniu, od lat wielu, stoi rzutnik wielkoformatowy Leitz...2kv lampa, 500/5 obiektyw. Rozmarzyłem się trochę...

Wracając na ziemię. Wymagania "sprzętowe" kopiowania w sposób zwyczajny są najmniejsze i dlatego wybór materiałów może nie być odpowiedni dla wysokiej jakości przeźroczy ale od czegoś trzeba zacząć. Żeby nie utonąć w nadmiarze materiałów teoretycznych ograniczyłem się do zassania wiedzy z dwóch dokumentów:

Proces odwracalny pana Moerscha: PDF

Proces odwracalny Ilford: PDF

Dokument Moerscha opisuje wywoływanie błony Wephota F05 i nie jest mi ona do tego potrzebna, jej charakterystyka i możliwy dmax dają możliwość wykonywania negatywów do technik szlachentych znacznie łatwiej niż tradycyjne negatywy i za mniejszą cenę. 

Dokument Ilforda jest o wywoływaniu odwracalnym bez wskazania konkretnego przeznaczenia więc założyłem, że chodzi o przeźrocza do rzutników.

Wybrałem przepis i zalecenia Ilforda.

Ilford do tego procesu rekomenduje negatywy PanF Plus, FP4 Plus i Delta 100. Nie poleca HP5 Plus i Delty 400 ze względu na mniejszy kontrast. Po zastanowieniu się wybrałem Foma 400 :-) Dlaczego? Dlatego, że właśnie niższy kontrast jest mi potrzebny, celem jest negatyw dający się normalnie kopiować na papierze a przeźrocza powinny być bardziej kontrastowe, w przeciwnym wypadku obraz na ekranie będzie mdły.

Z tego samego powodu zrezygnowałem z dodatku sodu tiosiarczanu który Ilford zaleca dodać do wywoływacza aby jeszcze bardziej zwiększyć jego energiczność.

A z powodu braków, zamiast zalecanego wywoływacza PQ Universal użyłem Ilford Multigrade (wywoływacz do papieru) i użyłem go bardziej stężonego niż normalnie - 1+5 zamiast 1+9 (Ilford tak samo zaleca w przypadku PQ, normalnie nie używa się go bardziej stężonego niż 1+9)

Reszta procedury bez zmian. Poza czasem pierwszego wywołania, podane tam 12m dla wywoływania z mieszaniem co 60sek skróciłem do 10m ponieważ mieszanie miałem ciągłe.


Wracając na chwilę do samego naświetlenia, zrobiłem mały upgrade i mam teraz znacznie wygodniejszą, czterolistkową maskownicę z "wyczernionym" blatem - przykleiłem tam szitkę 4x5.




Poprzednia maskownica miała dwa listki i dwie ramki dociskające negatyw pod kątem 45 stopni, bałem się że te ramki odbijając światło "zadymią" mi krawędź negatywu i dlatego zmniejszyłem obraz oddalając się od krawędzi. Tu wszystko jest płaskie więc mogłem wykorzystać prawie cały negatyw, marginesy mają tylko 5mm.

Sam negatyw wzorcowy zmieniłem na inny, dający się łatwiej porównać z kopią, są tam większe obszary cieni i świateł.


Niestety nie posiadam odpowiedniego sprzętu żeby robić dokładne zdjęcia negatywów na podświetlarce...musicie mi uwierzyć, że niebo jest gęste i ciemne :-)

Światłomierzem opisywanym w poprzednim odcinku zmierzyłem najgęstszy fragment rzucony na maskownicę i korzystając z notatek ustawiłem siłę światła (przysłoną w obiektywie) na taką samą wartość jak w procesie opisanym w części pierwszej. I naświetliłem cztery negatywy tak samo jak poprzednio, czyli 1/125, 1/30, 1/8 i 1/2s.

Slajd musi być naświetlony w punkt, w przeciwnym wypadku stracimy cienie lub spłaszczymy światła, negatyw ma większą tolerancję naświetlania.


Proces przebiega następująco:

- Pierwsze wywołanie 10m

- Płukanie wodą 5x1m

- Odbielanie 5m

- Płukanie wodą 2x1m

- Klarowanie 2m

- Płukanie wodą 2x1m

Po czym otwieramy koreks i dokonujemy zaświetlenia odbielonych negatywów:



- Naświetlenie trwa około 2m pod jarzeniówką , odległość około 1 metr. Nie jest to czas który koniecznie musi być przestrzegany, może być 2-3 razy dłużej.

- Ponowne wywołanie 6m

- Płukanie wodą 5x1m

Utrwalanie nie jest konieczne.








Efekt końcowy jest bardzo zadowalający. Szczerze mówiąc nie liczyłem na aż tak dobry wynik w pierwszym podejściu. Myślę, że 80% negatywów można skopiować w ten sposób. Te trudniejsze, gdzie porządana jest ingerencja w kontrast, będę kopiował w sposób opisany w części pierwszej. 

Jakie plusy i minusy mają oba sposoby? Proces odwracalny jest znacznie szybszy, powinien dawać większą ostrość (odpada jedna reprodukcja) i mniejszą ziarnistość (z tego samego powodu) Proces "dwunegatywowy" z pierwszej części daje znacznie większe możliwości regulowania rozpiętości tonalnej kopiowanego negatywu. Trzeba korzystać z tego wedle potrzeb konkretnego przypadku.

Pamiętajmy, że proces odwracalny działa...odwrotnie :-) dlatego ciemniejsze negatywy to te które były naświetlone krócej.

Czy coś bym zmienił? Decyzję podejmę po wykonaniu prób pozytywowych czyli tak jak poprzednio - poprzez porównanie zdjęć na papierze z oryginału i duplikatu. Być może będę musiał zmniejszyć ziarnistość co nastąpi przez zmianę wywoływacza ponieważ na paczkę 100 sztuk FP4 nie mogę sobie pozwolić. Wszystko się okaże przy porównywaniu papieru...


Na koniec przepis:

- Wywoływacz pierwszy. Ilford Multigrade 1+5 bez zalecanego dodatku sodu tiosiarczanu (zalecane 8-12g na litr pracującego roztworu wywoływacza)

- Odbielacz:

część A: 2g nadmanganian potasu w 500ml wody

część B: 10ml stężonego kwasu siarkowego (mój miał 98%) w 500ml wody

Pracujący odbielacz to równa ilość części A i B, u mnie było to po 150ml każdej części na 4 szitki 4x5 cala. Zalecane użycie jednorazowe. Uwaga na kwas!!!!!!!!!!!!

- Kąpiel klarująca: 12,5g sodu pirosiarczyn w 500ml wody


Tak wygląda oryginał i najlepsza kopia:


Kontrast kopi jest ciut niższy więc należy ją...krócej wywołać.

W ogóle wszelkie korekty można robić tylko podczas naświetlania i pierwszego wywołania. Drugie wywołanie nie może być za krótkie, natomiast przedłużanie nic nie daje.

Podsumowując...wiem, że jest to wdzięczna metoda i będę z niej korzystał. Nie wiem:

- czy ziarnistość Fomy 400 będzie do zaakceptowania, tak dla tych negatywów z archiwum jak i dla obrazu z rzutnika.

- czy zwykły negatyw da się rozciągnąć do dmax wymaganego przez techniki szlachetne

- czy wywoływacz drobnoziarnisty i mocny (np Xtol) da radę w tym procesie?

- czy przy uruchomionej reprodukcji uda mi się utrzymać trafność prawidłowej ekspozycji

I najgorsze...czy odwrotność w karetce negatywowej nie będzie miało wpływu na ostrość...dlaczego odwróconej? bo obraz jest...lustrzanym odbiciem i w powiększalniku musi być emulsją do góry...taka niespodziewanie przykra niespodzianka na koniec.

Dam znać :-)










środa, 2 grudnia 2020

Usługa - serwis i naprawa powiększalników Leitz Focomat IIC / IC

Oferuję pełną obsługę i naprawę powiększalników Leitz Focomat IIC i IC. Te wspaniałe urządzenia mają już po kilkadziesiąt lat i choć cieżko jest je zepsuć w trakcie użytkowania to praca poszczególnych elementów na starych, kleistych smarach ma wpływ na komfort obsługi i działanie autofocusa, ale co ważniejsze, na zużycie różnych elementów, takich jak: ośki, prowadnice, łożyska liniowe i krzywki AF. Szczególnie czuły na tym punkcie jest duży Focomat - IIC ponieważ jest znacznie bardziej skomplikowany niż "jedynka". Pełen serwis który mogę zrobić tym powiększalnikom obejmuje całkowity demontaż powiększalnika, umycie i odtłuszczenie wszystkich elementów, nasmarowanie sprawdzonym smarem najwyższej jakości, ponowny montaż z regulacją wszystkich luzów, kalibracja AF, czyszczenie kondensora i wymiana przewodów zasilających. Zabezpiecza to powiększalnik przed przyspieszonym zużyciem, przywraca mu prawidłową funkcjonalność i usuwa problemy z elektryką - kilkudziesięcioletnie kable potrafią płatać różne figle.

Trafiały do mnie również egzemplarze po nieudanych naprawach, nieprawidłowo złożone i wybrakowane (serwis zrobiony i jeszcze części zostały :), takimi przypadkami również mogę się zająć.

Powiększalnik ze zdjęć jest typowym egzemplarzem bez "retuszu pod sprzedaż" - stał nieużywany przez wiele lat, niezabezpieczony, zapewne w nieogrzewanym pomieszczeniu. Oprócz zabrudzenia i "patyny" ma gęsty smar który uniemożliwia mu prawidłowe funkcjonowanie. W następnych postach będę pokazywał kolejne etapy przywracania go do świetności, był bardzo mało używany i ma mechanikę w wyśmienitym stanie, jak najbardziej należy umożliwić mu pracę do jakiej został stworzony.








Na koniec zrobię prezentację tego powiększalnika i napiszę dlaczego jest on moim faworytem do powiększania negatywów średnioformatowych.

Mam do tych powiększalników różne części, mogę zaproponować sprawdzone modyfikacje, będę również wykonywał ramki bezszybkowe w różnych formatach do tych powiększalników.


W tej chwili na serwis czekają trzy egzemplarze, do jednego z nich będę budował szafkę i Focomat będzie stał bezpośrednio na niej, bez swojego własnego  blatu co znakomicie ułatwia pracę, takie szafki mogę wykonać również do innych powiększalników.


Poniżej link fo filmu złożonego ze zdjęć dokumentujących większość czynności jakie wykonuję podczas serwisu IIC. Powiększalnik z filmu jest bardzo zadbany ale smar w mechanizmach którego nie widać na zewnątrz ma kilkadziesiąt lat i tak samo nadaje się do wymiany.


Serwis powiększalnika : Focomat CLA