Dziś będzie o procesie odwracalnym i jak na odwrotność przystoi, zamiast odpowiedzi na pytanie pojawi się kolejne pytanie, ale żeby było trochę lżej to nie jedno ale dwa.
Staram się łączyć wiele zagadnień żeby zaoszczędzić czas w przyszłości i jak najlepiej wykorzystać go teraz...udaje się to "średnio" ale mimo wszystko idę trochę do przodu. Jeśli postawiłbym bezwzględnie wszystko na kopiowanie tych negatywów to powinienem od paru tygodni stać i robić to w sposób opisany w części pierwszej. Ale gdybym to zrobił a póżniej okazałoby się, że proces odwracalny daje lepsze efekty to zostałbym z tym na zawsze...że mogłem a nie zrobiłem... Więc mimo ciśnienia ze wszystkich stron podjąłem decyzję o ujarzmieniu procesu odwracalnego i tym samym otwieram drogi do innych zastosowań. To co mi przychodzi w tej chwili do głowy to:
- kopiowanie negatywów w sposób zwyczajny
- kopiowanie negatywów w sposób...niezwyczajny
- przeźrocza czarno-białe które to będą wykorzystywane w sposób tradycyjny
Poprzez kopiowanie negatywów w sposób zwyczajny rozumiem duplikat oryginalnego negatywu, najlepiej wykonany na negatywie największym jaki można powiększać (w moim przypadku jest to format 4x5 cala) Powinien mieć identyczną rozpiętość tonalną i jak najdokładniej oddaną krzywą charakterystyczną oryginału. W przypadkach dużej odchyłki od "normy" negatywu oryginalnego (tzn. zbyt duża lub zbyt mała rozpiętość tonalna) dopuszczam ingerencję w rozpiętość tonalną duplikatu (na drodze mocniejszego lub słabszego wywołania) w celu ułatwienia późniejszej pracy z papierem
Kopiowaniem w sposób niezwyczajny będę nazywał kopiowanie z dużą ingerencją w rozpiętość tonalną (raczej tylko w górę) czyli rozciągnięcie dmax do poziomu przekraczającego potrzeby papieru fotograficznego a pasującego do wymaganej techniki szlachetnej. Z racji kopiowania stykowego w technikach szlachetnych, nic nas nie ogranicza w formacie duplikatu. Poza budżetem...
Przeźrocza...nie miałem okazji smakować czarno-białych slajdów. Ale dawno temu robiłem slajdy kolorowe i skończyłem na formacie 6x6. Slajd taki, naświetlony starym Planarem lub Nikkorem, rzucony na ekran 2x2m w domu, w nocy, rzutnikiem 6x6 z punktową lampą 500W... Tak...to taka furtka do innego świata. Bardziej wymagająca niż otwarcie pudełka z zdjęciami ale...jak doświadczać to pełną piersią :-) Nawet dla tych 2-3 razy w roku, może właśnie w Święta, myślę, że nie powinienem sobie tego uniemożliwiać. Gdyby przyszło się zatracić całkowicie to w milczeniu, od lat wielu, stoi rzutnik wielkoformatowy Leitz...2kv lampa, 500/5 obiektyw. Rozmarzyłem się trochę...
Wracając na ziemię. Wymagania "sprzętowe" kopiowania w sposób zwyczajny są najmniejsze i dlatego wybór materiałów może nie być odpowiedni dla wysokiej jakości przeźroczy ale od czegoś trzeba zacząć. Żeby nie utonąć w nadmiarze materiałów teoretycznych ograniczyłem się do zassania wiedzy z dwóch dokumentów:
Proces odwracalny pana Moerscha: PDF
Proces odwracalny Ilford: PDF
Dokument Moerscha opisuje wywoływanie błony Wephota F05 i nie jest mi ona do tego potrzebna, jej charakterystyka i możliwy dmax dają możliwość wykonywania negatywów do technik szlachentych znacznie łatwiej niż tradycyjne negatywy i za mniejszą cenę.
Dokument Ilforda jest o wywoływaniu odwracalnym bez wskazania konkretnego przeznaczenia więc założyłem, że chodzi o przeźrocza do rzutników.
Wybrałem przepis i zalecenia Ilforda.
Ilford do tego procesu rekomenduje negatywy PanF Plus, FP4 Plus i Delta 100. Nie poleca HP5 Plus i Delty 400 ze względu na mniejszy kontrast. Po zastanowieniu się wybrałem Foma 400 :-) Dlaczego? Dlatego, że właśnie niższy kontrast jest mi potrzebny, celem jest negatyw dający się normalnie kopiować na papierze a przeźrocza powinny być bardziej kontrastowe, w przeciwnym wypadku obraz na ekranie będzie mdły.
Z tego samego powodu zrezygnowałem z dodatku sodu tiosiarczanu który Ilford zaleca dodać do wywoływacza aby jeszcze bardziej zwiększyć jego energiczność.
A z powodu braków, zamiast zalecanego wywoływacza PQ Universal użyłem Ilford Multigrade (wywoływacz do papieru) i użyłem go bardziej stężonego niż normalnie - 1+5 zamiast 1+9 (Ilford tak samo zaleca w przypadku PQ, normalnie nie używa się go bardziej stężonego niż 1+9)
Reszta procedury bez zmian. Poza czasem pierwszego wywołania, podane tam 12m dla wywoływania z mieszaniem co 60sek skróciłem do 10m ponieważ mieszanie miałem ciągłe.
Wracając na chwilę do samego naświetlenia, zrobiłem mały upgrade i mam teraz znacznie wygodniejszą, czterolistkową maskownicę z "wyczernionym" blatem - przykleiłem tam szitkę 4x5.
Sam negatyw wzorcowy zmieniłem na inny, dający się łatwiej porównać z kopią, są tam większe obszary cieni i świateł.
Niestety nie posiadam odpowiedniego sprzętu żeby robić dokładne zdjęcia negatywów na podświetlarce...musicie mi uwierzyć, że niebo jest gęste i ciemne :-)
Światłomierzem opisywanym w poprzednim odcinku zmierzyłem najgęstszy fragment rzucony na maskownicę i korzystając z notatek ustawiłem siłę światła (przysłoną w obiektywie) na taką samą wartość jak w procesie opisanym w części pierwszej. I naświetliłem cztery negatywy tak samo jak poprzednio, czyli 1/125, 1/30, 1/8 i 1/2s.
Slajd musi być naświetlony w punkt, w przeciwnym wypadku stracimy cienie lub spłaszczymy światła, negatyw ma większą tolerancję naświetlania.
Proces przebiega następująco:
- Pierwsze wywołanie 10m
- Płukanie wodą 5x1m
- Odbielanie 5m
- Płukanie wodą 2x1m
- Klarowanie 2m
- Płukanie wodą 2x1m
Po czym otwieramy koreks i dokonujemy zaświetlenia odbielonych negatywów:
- Ponowne wywołanie 6m
- Płukanie wodą 5x1m
Utrwalanie nie jest konieczne.
Jakie plusy i minusy mają oba sposoby? Proces odwracalny jest znacznie szybszy, powinien dawać większą ostrość (odpada jedna reprodukcja) i mniejszą ziarnistość (z tego samego powodu) Proces "dwunegatywowy" z pierwszej części daje znacznie większe możliwości regulowania rozpiętości tonalnej kopiowanego negatywu. Trzeba korzystać z tego wedle potrzeb konkretnego przypadku.
Pamiętajmy, że proces odwracalny działa...odwrotnie :-) dlatego ciemniejsze negatywy to te które były naświetlone krócej.
Czy coś bym zmienił? Decyzję podejmę po wykonaniu prób pozytywowych czyli tak jak poprzednio - poprzez porównanie zdjęć na papierze z oryginału i duplikatu. Być może będę musiał zmniejszyć ziarnistość co nastąpi przez zmianę wywoływacza ponieważ na paczkę 100 sztuk FP4 nie mogę sobie pozwolić. Wszystko się okaże przy porównywaniu papieru...
Na koniec przepis:
- Wywoływacz pierwszy. Ilford Multigrade 1+5 bez zalecanego dodatku sodu tiosiarczanu (zalecane 8-12g na litr pracującego roztworu wywoływacza)
- Odbielacz:
część A: 2g nadmanganian potasu w 500ml wody
część B: 10ml stężonego kwasu siarkowego (mój miał 98%) w 500ml wody
Pracujący odbielacz to równa ilość części A i B, u mnie było to po 150ml każdej części na 4 szitki 4x5 cala. Zalecane użycie jednorazowe. Uwaga na kwas!!!!!!!!!!!!
- Kąpiel klarująca: 12,5g sodu pirosiarczyn w 500ml wody
Tak wygląda oryginał i najlepsza kopia:
Kontrast kopi jest ciut niższy więc należy ją...krócej wywołać.
W ogóle wszelkie korekty można robić tylko podczas naświetlania i pierwszego wywołania. Drugie wywołanie nie może być za krótkie, natomiast przedłużanie nic nie daje.
Podsumowując...wiem, że jest to wdzięczna metoda i będę z niej korzystał. Nie wiem:
- czy ziarnistość Fomy 400 będzie do zaakceptowania, tak dla tych negatywów z archiwum jak i dla obrazu z rzutnika.
- czy zwykły negatyw da się rozciągnąć do dmax wymaganego przez techniki szlachetne
- czy wywoływacz drobnoziarnisty i mocny (np Xtol) da radę w tym procesie?
- czy przy uruchomionej reprodukcji uda mi się utrzymać trafność prawidłowej ekspozycji
I najgorsze...czy odwrotność w karetce negatywowej nie będzie miało wpływu na ostrość...dlaczego odwróconej? bo obraz jest...lustrzanym odbiciem i w powiększalniku musi być emulsją do góry...taka niespodziewanie przykra niespodzianka na koniec.
Dam znać :-)
1 komentarz:
Fantastyczna praca. Doskonale rozumiem jaką frajdę sprawia dążenie do celu ( niekoniecznie sam cel). Choć tutaj efekt jest imponujący.
Prześlij komentarz