Jakiś czas temu ogłosiłem że poszukuję materiałów fotograficznych przedwojennej firmy Alfa. W celach kolekcjonerskich głównie (gablota ku czci przodków) ale z nieśmiało wyrażonym zamiarem naświetlenia i wywołania płyty szklanej wyprodukowanej w tej firmie. Alfa zbyt często przewijała się w różnych dokumentach, w tekstach Bułhaka a i różne nitki z prac czysto technicznych prowadziły do tej wspaniałej firmy. Historia jej, zachwycająca i tragiczna, inspirująca i przygnębiająca popchnęła mnie w kierunku wykonania czegoś z nią związanego. Odzew był znacznie większy niż się spodziewałem, kilka osób przekazało mi płyty szklane w różnych formatach z różnych okresów jej działalności i coś czego się nie spodziewałem: paczkę papieru Alfabrom z lat '30, zapieczętowaną, cztery kartki w formacie 13x18cm.
I od tego momentu, choć kolekcjonerzy chcieliby mnie ukamieniować, rozpocząłem przygotowania do...wykonania powiększenia lub stykówki na tym, 90-cio letnim papierze. Bez żadnej gwarancji na powodzenie a nawet z kilkoma mocnymi argumentami, że to nie może się udać.
Kilka miesięcy wcześniej zacząłem badać naświetlanie i wywoływanie wiekowych negatywów, nie tak starych jak płyty Alfy ale jakby nie było kilkudziesięcioletnich. Sprawdzałem spadek czułości, reakcje zadymienia i kontrastowości emulsji w różnych koncepcjach wywoływania i doszedłem do pewnej wprawy, trzymając się paru zasad mogłem na 3-4 klatkach trafić w optymalne naświetlanie i wywołanie materiałów które w normalny sposób nie dawały się wykorzystać wcale.
Ale...to negatywy. Jeśli ich kontrast nie jest optymalny to można jakoś temu zaradzić w procesie pozytywowym. Również zadymienie jest do zaakceptowania jeśli mocno nie wpływa na spadek kontrastu. Na pozytywie nie ma miejsca na takie niedociągnięcia bo szare podłoże i mdły obraz nie będzie powodem do zadowolenia, tak już lepiej byłoby je zostawić w opakowaniu.
W międzyczasie udało mi się kupić drugą paczkę, też 4 sztuki ale w formacie 18x24cm co ostatecznie zadecydowało o podjęciu próby.
Dnia 9 grudnia pojawił się impuls który uruchomił proces : negatyw z 1934 roku, w formacie 6x9cm, być może i on pochodzi z Alfy ale tego nie ma jak sprawdzić. Wiadomym jest że naświetlony i wywołany przez Polaka.
Żeby było jeszcze bardziej "po polsku" to złożyłem wywoływacz do papieru wg receptury Fotonu: Fotonlith W6 - choć nie jest to przepis polski, to pierwszy i najstarszy wywoływacz infekcyjny, znany również jako Kodak D85.
Największe zagrożenie to spadek kontrastu i zadymienie. Niektóre papiery z lat '70 nie mają już takiej siły żeby dać obraz o odpowiedniej kontrastowości i podwyższanie stężenia wywoływacza i zwiększanie temperatury nie pomaga a jedynie przyspiesza pojawienie się zadymienia. Ten papier ma 90 lat i poza cechami określonymi w tracie produkcji mógł przebywać w niekorzystnych warunkach, choćby na gorącym strychu, przez 90 lat było mnóstwo okazji.
Postanowiłem tak:
- powiększalnik Focomat IIC, przysłona całkiem otwarta, małe powiększenie (x 2,2) - to mocny kondensorowy sprzęt, założyłem że trzeba papierowi dostarczyć dużo światła (spadek czułości) w krótkim czasie (wzrost kontrastu)
- mocny wywoływacz , rozcieńczenie 1+1 (normalnie 1+2 do 1+5)
- niska temperatura żeby zminimalizować potencjalne zadymienie - 20st (normalnie pracuję w 30st)
- jedną kartkę poświęcam na próbki, 13x18cm pocięta na dwie części
- wywoływacz stabilizuje dwoma powiększeniami z innego papieru - Fotonchlor został wybrany.
Strzelając w ciemno z czasem naświetlania.... Trafiłem!!!
Trafiłem również z rozcieńczeniem wywoływacza. I z temperaturą. I trafnie przewidziałem czas wywoływania, ten przerwałem w odpowiednim momencie dzięki wspaniałym lampom Artura (Mira) które przy pracy w lithcie dają bezcenną możliwość dokładnego oceniania świateł podczas wywoływania.
Pierwsza próbka miała odpowiednie parametry i od razu naświetliłem całą kartkę.
Negatyw był kontrastowy ale bez przesady, normalnie wywołana kontrastowa scena - skały i śnieg w słońcu. Pozytyw ma spadek czułości na obrzeżach ale spodziewałem się tego i dałem dość duży margines (1,5cm) i prawie na styk trafiłem w obszar równomiernej czułości. Są szczegóły w cieniach i w światłach. Papier wyszedł lepiej niż 60 lat młodszy Fotonchlor
Niestety po wyschnięciu skręcił się niemiłosiernie a ciepły ton zmienił się w różowy... Przeciąłem próbkę na pół i dałem do selenu 1+10 na 1 minutę co przywróciło jej czarno-białą tonację.
I po kąpieli w selenie całego zdjęcia nakleiłem je na szybę.
Czas na gablotę....
A kolejnym wyzwaniem-uznaniem-zadaniem jest powiększenie na papierze Alfa z płyty szklanej Alfa, płyty naświetlonej w przyszłości oczywiście. Wiosna...motyw...wrócimy do tego.
Ciekawostki, fakty i nitki z Alfy opiszę w osobnym tekście, być może przy opisywaniu negatywów. Jej działalność edukacyjną, jej zasięg i poziom techniczny, informacje niepisane, losy za czasu rasy panów i czasy powojenne. Dla chcących już teraz poznać część jej historii polecam stronę Mariusza Jedynaka:
Na koniec trochę moich własnych materiałów dotyczących papierów:
PS. Gdybym tak trafiał jak napisałem wcześniej to już dawno temu trafiłbym w totka. To tylko szybkie przypomnienie w głowie wszystkich naświetlonych w życiu odbitek i ułożenie ich wedle odpowiedniej hierarchii, plus skupienie jak podczas stawiania lądownika na Marsie. I życzliwa ręka z przeszłości...
Edit:
W komentarzach Zbyszek zamieścił informację o negatywie z którego zostało wykonane powiększenie, to wyjaśnia jego wyjątkowość i usuwa białe plamy z opisu tego zdarzenia, polecam doczytać.
6 komentarzy:
Szacun Hubert. Bardzo ciekawy motyw, przy okazji.
Z jakiego powodu zmniejsza się czułość na obrzeżach starych papierów?
Dziękuję. Nie wiem dokładnie dlaczego czułość spada od brzegów. Może to uczulenie spektralne się „utlenia”? Postaram się dowiedzieć.
Miałem szczęście być świadkiem wydarzenia opisanego przez Huberta; z krwawiącym sercem przyglądałem się jak delikatnie otwierał kopertę z "Alfą" - osobiście nam bałwochwalczy respekt przed artefaktami historii.
Słowo uzupełnienia. Od pewnego czasu przeprowadzam inwentaryzację negatywów i diapozytywów znajdujących się w Centralnym Ośrodku Turystyki Górskiej PTTK w Krakowie. Wśród perełek, na które natrafiłem jest zbiór negatywów i przeźroczy z polskiej wyprawy alpinistycznej w Wysoki Atlas katem 1934 roku. Ich autorem jest Jan Kazimierz Dorawski. Właśnie z jednego z negatywów skorzystał Hubert, wykonując swój eksperyment. Teraz nie mam pod ręką wykazu negatywów; informację o tym co i kogo przedstawia zdjęcie, uzupełnię później. W przyszłym roku mija 90 lat od tej wyprawy. Z tej okazji będzie urządzona wystawa zdjęć Dorawskiego - w Muzeum Karkonoskim, w ramach Biennale Fotografii Górskiej.
Jeszcze o samym powiększeniu. Odbitka wykonana wcześniej - na papierze fotonu, z pewnością półwiecznym - jest zdecydowanie lepsza, ma więcej szczegółów cieniach i światłach. Powiększenie na Alfie jest bardziej kontrastowe. Próbka miała więcej szczegółów cieniach, ale śnieg był zbyt płaski. Odbitka całości była wywoływana kilkadziesiąt sekund dłużej, pojawiła się faktura śniegu, ale znikły detale postaci i szczegóły skał po prawej.
Wykorzystany negatyw, zresztą jak większość z tego zbioru, jest znakomitej jakości, "wszystkomający", chciałbym takie uzyskiwać bez specjalnego przykładania się do pomiarów światła i doktoryzowania się z wywoływania.
Niesamowita historia!
Pozdrawiam
Miło mi, że się spodobała!
Pozdrawiam
Hubert
Zbyszku, dziękuję za wyjaśnienie historii negatywu.
Powiększenie na Fotonchlorze ma mniejszy kontrast i co za tym idzie - więcej szczegółów. Gdyby papieru Alfy była większa ilość do dyspozycji to można by zejść ciut niżej z kontrastem na kolejnych odbitkach i uzyskać obraz pełen szczegółów z głębokimi czerniami. Pisząc że powiększenie Alfy wyszło lepiej niż na Fotonchlorze miałem na myśli jej kontrastowość właśnie ponieważ z racji wieku, powinno być odwrotnie, mimo iż papiery chlorobromowe mają z natury spokojniejszy charakter.
A do optymalnych negatywów dojdziemy, to temat osobny i ogromny.
Prześlij komentarz