Zrobiłem testowe skopiowanie negatywu małoobrazkowego na błonę 4x5. Nie jest to jeszcze wersja docelowa (materiały użyte w tym teście również), chciałem sprawdzić czy po drodze nie zgubi się ostrość oryginału i czy rozpiętość tonalna jest stosunkowo łatwa do kontrolowania, oraz czy sam proces jest łatwy do przeprowadzenia.
Mam różne wnioski z tego eksperymentu, w większości pozytywne. Można stwierdzić że taka droga ma rację bytu, przy spełnieniu wszystkich wymaganych warunków daje negatywy będące bardzo dokładną kopią oryginalnego negatywu.
Stanowisko do kopiowania.
Kopiowany negatyw jest wsadzony w karetkę negatywową i naświetla negatyw 4x5 cala tak jak się to robi w normalnym procesie pozytywowym - przy robieniu powiększeń. Najistotniejsza różnica między papierem fotograficznym a negatywem 4x5 jest w ich czułości, dlatego konieczne jest zastosowanie migawki którą można precyzyjnie odmierzać czas naświetlania.
Negatywy 4x5 leżą wypakowane w pudełku na papier fotograficzny co znacznie ułatwia i przyspiesza pracę.
Obiektyw to Apo Rodagon N 80/4 z zamontowaną migawką Copal no.3 Celowo użyłem ogniskowej 80mm (do małego obrazka powinno się używać 50mm) żeby całkowicie wyeliminować winietowanie i spadek ostrości na brzegach obrazu, na kopi nie są pożądane takie odstępstwa od oryginału.
Maskownicę musiałem postawić wyżej niż normalnie przy wykonywaniu powiększeń ponieważ rzucany obraz był większy niż 4x5 cala, mimo opuszczenia głowicy powiększalnika na sam dół. Fujimoto 450MD jest wspaniałym powiększalnikiem ale robienie na nim małych powiększeń z negatywów 24x36mm i 6x6cm jest niewygodne, delikatnie mówiąc...
Po ustawieniu ostrości udało się uzyskać obraz mieszczący się na negatywie 4x5 z niewielkim marginesem potrzebnym na przytrzymanie go w maskownicy.
Zamierzałem mierzyć światło światłomierzem punktowym - na maskownicy, niestety obraz jest zbyt ciemny, Starlite nie wskazywał nic poza "Error". Postanowiłem naświetlić 4 negatywy różniące się ekspozycją o 2EV i zacząłem od czasów 1/125 , 1/30 , 1/8 i 1/2 sekundy. Wcześniej zrobiłem pomiary światłomierzem ciemniowym i wszystko zanotowałem (światłomierz skalibrowany pod Cibachrome)
Dzięki temu będę mógł w przyszłości precyzyjniej określić wymagany czas naświetlenia.
Negatyw to Foma400, wywołana normalnie czyli N w D23 1+1
Cztery wywołane negatywy czyli pozytywy. Są naświetlone i wywołane równo, ciemne plamy to wynik zdjęcia telefonem na jarzeniowej podświetlarce. Nr 2 i 3 są najlepsze do tego zadania. Te pozytywy nie mają pełnić funkcji slajdu, mogą (a nawet powinny) być ciemniejsze niż typowe przeźrocze - żeby transferowana informacja wypadła na prostoliniowym odcinku krzywej charakterystycznej - a ta nie jest prosta na początku i na końcu.
Nie mam zdjęć z porównania ostrości ale wydawało mi się, że wygląda to bardzo dobrze więc przeszedłem do kolejnego kroku, wykonania kopi tego pozytywu na następny negatyw 4x5 żeby na koniec otrzymać negatyw odpowiadający oryginałowi małoobrazkowemu. Skoro metoda naświetlania wypadła tak dobrze to postanowiłem pójść inną drogą i te kopie wykonałem metodą stykową, składając oba negatywy w maskownicy do kopiowania stykowego.
Teraz, korzystając z notatek mogłem użyć światłomierza ciemniowego i ustalić czas naświetlenia.
Ponownie naświetliłem cztery negatywy i wywołałem tak samo jak za pierwszym razem.
Tym razem dostałem cztery negatywy.Poniżej wybór najlepszego i porównanie z oryginałem.
Jak widać kopia ma mniejszy kontrast niż oryginał co nie jest żadnym problemem tylko wskazówką na przyszłość - jeśli kopia ma mieć taką samą kontrastowość jak oryginał to należy zwiększyć czas wywoływania o 15-20%. W ten sam sposób można obniżać i zwiększać kontrast kopii względem oryginalnego negatywu.
Na koniec chwila prawdy - wykonanie powiększeń z kopi i oryginału.
Wykonałem po dwa zdjęcia, jedno normalne a drugie z większym kontrastem. Powiększenia z kopi są trochę większe więc mogą mieć "wyolbrzymione" ułomności względem oryginału.
Oryginał:
Teraz wnioski, czyli teoria vs rzeczywistość.
- kopia ma większą ziarnistość niż oryginał. Tego się nie spodziewałem, prawdopodobnie jest to "wina" materiału (Foma400) i dwukrotnego skopiowania "ziarno w ziarno". Ten problem można rozwiązać przechodząc na negatyw niskoczuły-drobnoziarnisty. Również czasy naświetlania ulegną wydłużeniu i przestanie być potrzebna migawka na obiektywie.
- ostrość kopi jest na większym poziomie niż oczekiwałem. Kopiowanie przez naświetlanie powiększalnikiem daje bardzo dobre rezultaty, dwudziestokrotna lupa nie pokazuje żadnych odstępstw względem oryginalnego negatywu. Natomiast nie wierzyłem w porządne przeniesienie ostrości podczas kopiowania stykowego, zwłaszcza że było robione na białym podłożu. Jeśli zrobi się to porządnie (docisk, wyczernienie podłoża) to można i tej metodzie zaufać.
- jest z tym dużo pracy. Gdyby dało się to skrócić o połowę (czyli wywołać cz-b slajd który da negatyw) to byłoby rozwiązanie optymalne. Dwa dni temu trafiłem na taki post na FB - i po lekturze różnych dokumentów doszedłem do wniosku, że każdy negatyw powinien się tak wywołać i nie musi to spełniać warunków samodzielnego pozytywu - czyli podłoże nie musi być klarowne i ekspozycja trafiona w punkt (a nawet powinna być celowo większa, czyli mniejsza). Chemia już w drodze (składniki odbielacza) i kolejny test będzie "na slajdzie". Pozdrowienia i podziękowania dla Staszka który swoim postem pobudził mój ociemniały umysł!
W osobnym poście opiszę możliwości jakie ciemniakom daje kopiowanie i powiększanie negatywów. Jest to temat godny uwagi i dający ogromne możliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz