poniedziałek, 7 grudnia 2020

Atlantyda. Reprodukcja negatywów nr 2

 Dziś będzie o procesie odwracalnym i jak na odwrotność przystoi, zamiast odpowiedzi na pytanie pojawi się kolejne pytanie, ale żeby było trochę lżej to nie jedno ale dwa.

Staram się łączyć wiele zagadnień żeby zaoszczędzić czas w przyszłości i jak najlepiej wykorzystać go teraz...udaje się to "średnio" ale mimo wszystko idę trochę do przodu. Jeśli postawiłbym bezwzględnie wszystko na kopiowanie tych negatywów to powinienem od paru tygodni stać i robić to w sposób opisany w części pierwszej. Ale gdybym to zrobił a póżniej okazałoby się, że proces odwracalny daje lepsze efekty to zostałbym z tym na zawsze...że mogłem a nie zrobiłem... Więc mimo ciśnienia ze wszystkich stron podjąłem decyzję o ujarzmieniu procesu odwracalnego i tym samym otwieram drogi do innych zastosowań. To co mi przychodzi w tej chwili do głowy to:

- kopiowanie negatywów w sposób zwyczajny

- kopiowanie negatywów w sposób...niezwyczajny

- przeźrocza czarno-białe które to będą wykorzystywane w sposób tradycyjny


Poprzez kopiowanie negatywów w sposób zwyczajny rozumiem duplikat oryginalnego negatywu, najlepiej wykonany na negatywie największym jaki można powiększać (w moim przypadku jest to format 4x5 cala) Powinien mieć identyczną rozpiętość tonalną i jak najdokładniej oddaną krzywą charakterystyczną oryginału. W przypadkach dużej odchyłki od "normy" negatywu oryginalnego (tzn. zbyt duża lub zbyt mała rozpiętość tonalna) dopuszczam ingerencję w rozpiętość tonalną duplikatu (na drodze mocniejszego lub słabszego wywołania) w celu ułatwienia późniejszej pracy z papierem

Kopiowaniem w sposób niezwyczajny będę nazywał kopiowanie z dużą ingerencją w rozpiętość tonalną (raczej tylko w górę) czyli rozciągnięcie dmax do poziomu przekraczającego potrzeby papieru fotograficznego a pasującego do wymaganej techniki szlachetnej. Z racji kopiowania stykowego w technikach szlachetnych, nic nas nie ogranicza w formacie duplikatu. Poza budżetem...

Przeźrocza...nie miałem okazji smakować czarno-białych slajdów. Ale dawno temu robiłem slajdy kolorowe i skończyłem na formacie 6x6. Slajd taki, naświetlony starym Planarem lub Nikkorem, rzucony na ekran 2x2m w domu, w nocy, rzutnikiem 6x6 z punktową lampą 500W... Tak...to taka furtka do innego świata. Bardziej wymagająca niż otwarcie pudełka z zdjęciami ale...jak doświadczać to pełną piersią :-) Nawet dla tych 2-3 razy w roku, może właśnie w Święta, myślę, że nie powinienem sobie tego uniemożliwiać. Gdyby przyszło się zatracić całkowicie to w milczeniu, od lat wielu, stoi rzutnik wielkoformatowy Leitz...2kv lampa, 500/5 obiektyw. Rozmarzyłem się trochę...

Wracając na ziemię. Wymagania "sprzętowe" kopiowania w sposób zwyczajny są najmniejsze i dlatego wybór materiałów może nie być odpowiedni dla wysokiej jakości przeźroczy ale od czegoś trzeba zacząć. Żeby nie utonąć w nadmiarze materiałów teoretycznych ograniczyłem się do zassania wiedzy z dwóch dokumentów:

Proces odwracalny pana Moerscha: PDF

Proces odwracalny Ilford: PDF

Dokument Moerscha opisuje wywoływanie błony Wephota F05 i nie jest mi ona do tego potrzebna, jej charakterystyka i możliwy dmax dają możliwość wykonywania negatywów do technik szlachentych znacznie łatwiej niż tradycyjne negatywy i za mniejszą cenę. 

Dokument Ilforda jest o wywoływaniu odwracalnym bez wskazania konkretnego przeznaczenia więc założyłem, że chodzi o przeźrocza do rzutników.

Wybrałem przepis i zalecenia Ilforda.

Ilford do tego procesu rekomenduje negatywy PanF Plus, FP4 Plus i Delta 100. Nie poleca HP5 Plus i Delty 400 ze względu na mniejszy kontrast. Po zastanowieniu się wybrałem Foma 400 :-) Dlaczego? Dlatego, że właśnie niższy kontrast jest mi potrzebny, celem jest negatyw dający się normalnie kopiować na papierze a przeźrocza powinny być bardziej kontrastowe, w przeciwnym wypadku obraz na ekranie będzie mdły.

Z tego samego powodu zrezygnowałem z dodatku sodu tiosiarczanu który Ilford zaleca dodać do wywoływacza aby jeszcze bardziej zwiększyć jego energiczność.

A z powodu braków, zamiast zalecanego wywoływacza PQ Universal użyłem Ilford Multigrade (wywoływacz do papieru) i użyłem go bardziej stężonego niż normalnie - 1+5 zamiast 1+9 (Ilford tak samo zaleca w przypadku PQ, normalnie nie używa się go bardziej stężonego niż 1+9)

Reszta procedury bez zmian. Poza czasem pierwszego wywołania, podane tam 12m dla wywoływania z mieszaniem co 60sek skróciłem do 10m ponieważ mieszanie miałem ciągłe.


Wracając na chwilę do samego naświetlenia, zrobiłem mały upgrade i mam teraz znacznie wygodniejszą, czterolistkową maskownicę z "wyczernionym" blatem - przykleiłem tam szitkę 4x5.




Poprzednia maskownica miała dwa listki i dwie ramki dociskające negatyw pod kątem 45 stopni, bałem się że te ramki odbijając światło "zadymią" mi krawędź negatywu i dlatego zmniejszyłem obraz oddalając się od krawędzi. Tu wszystko jest płaskie więc mogłem wykorzystać prawie cały negatyw, marginesy mają tylko 5mm.

Sam negatyw wzorcowy zmieniłem na inny, dający się łatwiej porównać z kopią, są tam większe obszary cieni i świateł.


Niestety nie posiadam odpowiedniego sprzętu żeby robić dokładne zdjęcia negatywów na podświetlarce...musicie mi uwierzyć, że niebo jest gęste i ciemne :-)

Światłomierzem opisywanym w poprzednim odcinku zmierzyłem najgęstszy fragment rzucony na maskownicę i korzystając z notatek ustawiłem siłę światła (przysłoną w obiektywie) na taką samą wartość jak w procesie opisanym w części pierwszej. I naświetliłem cztery negatywy tak samo jak poprzednio, czyli 1/125, 1/30, 1/8 i 1/2s.

Slajd musi być naświetlony w punkt, w przeciwnym wypadku stracimy cienie lub spłaszczymy światła, negatyw ma większą tolerancję naświetlania.


Proces przebiega następująco:

- Pierwsze wywołanie 10m

- Płukanie wodą 5x1m

- Odbielanie 5m

- Płukanie wodą 2x1m

- Klarowanie 2m

- Płukanie wodą 2x1m

Po czym otwieramy koreks i dokonujemy zaświetlenia odbielonych negatywów:



- Naświetlenie trwa około 2m pod jarzeniówką , odległość około 1 metr. Nie jest to czas który koniecznie musi być przestrzegany, może być 2-3 razy dłużej.

- Ponowne wywołanie 6m

- Płukanie wodą 5x1m

Utrwalanie nie jest konieczne.








Efekt końcowy jest bardzo zadowalający. Szczerze mówiąc nie liczyłem na aż tak dobry wynik w pierwszym podejściu. Myślę, że 80% negatywów można skopiować w ten sposób. Te trudniejsze, gdzie porządana jest ingerencja w kontrast, będę kopiował w sposób opisany w części pierwszej. 

Jakie plusy i minusy mają oba sposoby? Proces odwracalny jest znacznie szybszy, powinien dawać większą ostrość (odpada jedna reprodukcja) i mniejszą ziarnistość (z tego samego powodu) Proces "dwunegatywowy" z pierwszej części daje znacznie większe możliwości regulowania rozpiętości tonalnej kopiowanego negatywu. Trzeba korzystać z tego wedle potrzeb konkretnego przypadku.

Pamiętajmy, że proces odwracalny działa...odwrotnie :-) dlatego ciemniejsze negatywy to te które były naświetlone krócej.

Czy coś bym zmienił? Decyzję podejmę po wykonaniu prób pozytywowych czyli tak jak poprzednio - poprzez porównanie zdjęć na papierze z oryginału i duplikatu. Być może będę musiał zmniejszyć ziarnistość co nastąpi przez zmianę wywoływacza ponieważ na paczkę 100 sztuk FP4 nie mogę sobie pozwolić. Wszystko się okaże przy porównywaniu papieru...


Na koniec przepis:

- Wywoływacz pierwszy. Ilford Multigrade 1+5 bez zalecanego dodatku sodu tiosiarczanu (zalecane 8-12g na litr pracującego roztworu wywoływacza)

- Odbielacz:

część A: 2g nadmanganian potasu w 500ml wody

część B: 10ml stężonego kwasu siarkowego (mój miał 98%) w 500ml wody

Pracujący odbielacz to równa ilość części A i B, u mnie było to po 150ml każdej części na 4 szitki 4x5 cala. Zalecane użycie jednorazowe. Uwaga na kwas!!!!!!!!!!!!

- Kąpiel klarująca: 12,5g sodu pirosiarczyn w 500ml wody


Tak wygląda oryginał i najlepsza kopia:


Kontrast kopi jest ciut niższy więc należy ją...krócej wywołać.

W ogóle wszelkie korekty można robić tylko podczas naświetlania i pierwszego wywołania. Drugie wywołanie nie może być za krótkie, natomiast przedłużanie nic nie daje.

Podsumowując...wiem, że jest to wdzięczna metoda i będę z niej korzystał. Nie wiem:

- czy ziarnistość Fomy 400 będzie do zaakceptowania, tak dla tych negatywów z archiwum jak i dla obrazu z rzutnika.

- czy zwykły negatyw da się rozciągnąć do dmax wymaganego przez techniki szlachetne

- czy wywoływacz drobnoziarnisty i mocny (np Xtol) da radę w tym procesie?

- czy przy uruchomionej reprodukcji uda mi się utrzymać trafność prawidłowej ekspozycji

I najgorsze...czy odwrotność w karetce negatywowej nie będzie miało wpływu na ostrość...dlaczego odwróconej? bo obraz jest...lustrzanym odbiciem i w powiększalniku musi być emulsją do góry...taka niespodziewanie przykra niespodzianka na koniec.

Dam znać :-)










1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Fantastyczna praca. Doskonale rozumiem jaką frajdę sprawia dążenie do celu ( niekoniecznie sam cel). Choć tutaj efekt jest imponujący.