wtorek, 12 stycznia 2021

Wybór papieru do Lithu

 Zostałem poproszony o podanie kryteriów jakimi się kierowałem przy wyborze papieru do Lithu. 

Lithu? Techniki Lithprint? Szlachetny Lith? Papier do wywoływacza lithowego?

Miałem zacząć pisać już wczoraj i im bliżej komputera byłem, tym mniej wiedziałem co mam napisać...

To nie będzie porada ani prosta odpowiedź dla większości czytających. Niektórzy znajdą coś przydatnego między wierszami, niektórzy nic nie znajdą a jeszcze inni rzucą fotografię.

Zmęczony wiecznymi eksperymentami postanowiłem wziąć się za wielki eksperyment, taki który przyćmi wszystkie poprzednie i otworzy drogę do kolejnych wielkich eksperymentów a każdy kolejny będzie znacząco większy i bardziej znaczący od swego istotnego poprzednika.

Poprzednie eksperymenty częściowo traciły swoją wartość z różnych powodów, a to nie zapisałem danych, a to zgubiłem notatki, a to produkt zniknął z rynku, a to produkt zmienił oblicze choć pudełko i imię to samo, a to ja straciłem zapał do jakiejś formy lub koloru...

Żeby zacząć pisać o papierze do lithu muszę się trochę cofnąć i wyjaśnić dlaczego w ogóle lith bo ja nie szukałem papieru do lithu tylko papieru do wielkiego projektu który zapragnąłem stworzyć. Od dawna chodził mi po głowie album, nie taki jak występuje w swej książkowej, drukowanej formie, tylko album z odbitek wykonanych w ciemni. Nie pudło z szlachetnego drewna a w nim 10 odbitek z passe-partout, nie dykta-okładka a w środku latające jak kartki zdjęcia. Formę nadal doteoretyzowuje. Ma być poręczny, kartki ze zdjęciami mają mieć swoją wagę, pergamin między każdą stroną, ma być trwały fizycznie i wizualnie. 15-20 zdjęć. 5-10 egzemplarzy. Z każdego zdjęcia mam być zadowolony. Nie "fajne" bo poszło w toner i ogólnie jest porządnie wykonane, nie... Ma być tak żebym mógł długo na nie z satysfakcją patrzeć i żebym z chęcią do niego wracał, do każdego jednego. Oczywiście zdjęcia muszą być spójne estetycznie, nie jedno zielone a piąte pomarańczowe.

To ma być album z drzewami. 

Kolejny temat który pojawił się już po wyborze i uzbieraniu papieru to zdjęcia z archiwum z II RP, idealnie wpasował się w kryteria wyznaczone dla albumu z drzewami.

Kolejne zapewne pojawią się w odpowiednim czasie.

Wracając do wyboru papieru... Zdjęcia będą wykonywane różnymi aparatami, część kandydatów została w zeszłym roku zrobiona na negatywach 24x36 mm, 6x6 cm i 4x5 cala. Małoobrazkowa Agfa APX400 i Efke 25 w formacie 4x5 cala nie mogą dać podobnej odbitki a będą w jednym, małym albumie. Najprostszą drogą do zniedoskonalenia wielkoformatowego powiększenia jest pójście w jakąś technikę szlachetną która pozbawi go ostrości i narzuci mu swoja własną naturę. Ale tego nie chcę, nie do albumu. Postanowiłem pójść w Lith który delikatnie przykryje techniczną doskonałość ale nadal pozostanie "zwykłym" zdjęciem na papierze. I to był główny powód "skręcenia" w stronę tego procesu.

Drugim warunkiem była ciepła tonacja zdjęć. Bez "przeginania" ale wyraźnie ciepła. W ogóle nie dopuszczałem tonacji neutralnej, chłodnej lub skręcającej w zieleń czy pomarańcz. Subtelny brązowy, granice złotego lub żółtego do rozpatrzenia.

Trzecim warunkiem była dostępność takiego papieru, poprzez dostępność rozumiem również dostępność od strony finansowej - ponieważ kupno przynajmniej sześciuset kartek to może być bariera nie do pokonania w ciągu paru miesięcy.

Lith sam w sobie nie gwarantuje nic. Większość współcześnie produkowanych papierów do tej techniki nie nadaje się w ogóle - po prostu nie dają się wywołać lub jest to droga przez mękę. Te które "pracują" w lithcie i z którymi miałem do czynienia (niektóre Fomy) nie dają tego czego szukam. Foma drażni mnie swoimi odchyłkami jakościowymi, przerwami w produkcji i zmianami w trakcie, również czerwona barwa która jej zazwyczaj towarzyszy nie jest tym czego szukam. Może teraz jest inaczej, najnowszej nie sprawdziłem i do tego projektu już nie sprawdzę. Miał powstać Adox do lithu i miał być wznowiony Forte PW, niestety wygląda, że się na gadaniu skończyło i tych papierów nie będzie. Ceny starych Fomabromów i Forte są nie na moje możliwości, nie przy tych ilościach.

Zacząłem przeszukiwać internet i grupę Lithprint na FB...

Zbierałem przykładowe zdjęcia...

Dopytywałem o szczegóły procesu...

Przeglądałem ogłoszenia...

Wytypowałem dwa papiery. ORWO i Agfa Brovira. Z dostępnością Agfy jest gorzej a z Orwo tak się szczęśliwie złożyło, że dość szybko uzbierałem 7 paczek po 100 sztuk w formacie 18x24 (różne gradacje). Jest to papier błyszczący "single weight" czyli cieniutki co doskonale pasuje do albumu. Później pojawiły się trzy paczki Agfa Brovira, też cienkie i w takim samym formacie - może to zestaw na przyszłość, na nieznany album w nieznanych czasach. Jeszcze później udało się kupić Orwo w formacie 30x40, 5 paczek po 50 sztuk i "szkoda było nie brać" Fotonchlor 13x18, 6x100 sztuk.

Co daje Orwo - bo od niego zaczynam.

- ma delikatną ziarnistość. Taki np. Slavich Unibrom ma ogromne ziarno i do tego projektu się nie nadaje. Classic Arts PW nie daje ziarna w ogóle i też się nie nadaje.

- ma ciepły, brązowy odcień. Być może pewna kombinacja czasu naświetlania, stężenia i rodzaju wywoływacza i temperatura dadzą mi kolor i nasycenie jakie potrzebuję, bez dodatkowego tonowania. Tak czy owak, dobry punkt startowy.

- ładnie reaguje na tonery i odbielanie. Nie jest "toporny" ani przesadnie agresywny przy tych zabiegach, kolejna dobra cecha

- nie ma żadnych plam, smug, nie rozpada się

- jest cienki, mniej waży i powinien mniej się odkształcać po zamocowaniu na stronie albumu

Ta delikatna ziarnistość i ciepły ton wspaniale nadają się do zdjęć z archiwum nad którym pracuję i te zdjęcia prawdopodobnie będą dokładnie tak samo obrabiane jak album z drzewami.

Większość prób jakie dotychczas wykonałem jest na zdjęciach z tego archiwum i niestety nie mogę ich pokazać ale niebawem zacznę zamieszczać relacje z wykonywania kolejnych odbitek lub prób. Jakiś obraz daje zdjęcie poniżej, tu testowałem ile bardzo zbliżonych zdjęć można wykonać w jednej kąpieli i jak należy sterować naświetlaniem żeby uzyskać "takie same" zdjęcia mimo zużywającego się wywoływacza.


Wracając do kosztów, jak nie trzeba na już, natychmiast, to paczkę 18x24/100 idzie kupić za 80-100zł. 30x40/50 za 200-300zł. Kolejnym istotnym kosztem jest wywoływacz i moim następnym krokiem będzie samodzielne składanie wywoływacza do Lithu. SE5 czy EasyLith są drogie i niespecjalnie je lubię...mam wrażenie, że nie są tak mocne jak mogłyby być i wyraźnie ciągnie mnie do spróbowania jakiegoś starego, zwykłego wywoływacza do Lithu.



Tak wyglądają te papiery gdyby ktoś chciał mieć pewność. Różne kolory oznaczają różne gradacje, nie wiem jeszcze jak to wpłynie na ich zachowanie ale nie spodziewam się wielkich zmian.




A tak wygląda Fotonchlorobrom który mnie urzekł opisem na etykiecie. Myślę, że stykówka 4x5 cala może na nim wyglądać bardzo elegancko.

I na koniec z mojego archiwum, jak może wyglądać Lith:



Slavich Unibrom, negatywy 6x12 cm i 4x5 cala, extremalnie rozciągnięty kontrast, ogromne ziarno. O ile 6x12 można skopiować na normalnym papierze to mój autoportret w normalnym procesie daje tylko szaro-szarą papkę, tu Lith z tym papierem umożliwił powstanie tego zdjęcia.


Classic Arts PW, stykówka z negatywu 8x10 cala, zdjęcie nie wykazuje żadnych cech kojarzących się z Lithem, ziarno nie istnieje, kontrast i krzywa charakterystyczna nie do odróżnienia od zwykłego procesu. Dlaczego Lith? Ten piękny papier obrabiany normalnie jest zadymiony...w Lithcie wyszedł jak normalne zdjęcie i mieni się pięknymi ciepłymi odcieniami gdy zmieniamy kąt patrzenia na odbitkę. Ale to raczej zasługa papieru a nie procesu. Zwróćcie uwagę, że lewa część jest chłodniejsza od prawej.

Kryteria każdy ma własne. Lepiej się zasypia gdy coś do nich faktycznie dobierzemy i sporym nakładem pracy dopieścimy w obszarach które na to pozwalają. Wtedy możemy osądzić czy warto było.  Pomysł na Lith czy inną technikę i późniejsze dorabianie do tego "własnych" przekonań (co dość często widzę w internecie) nie jest tworzeniem tylko zbieraniem. Taka ekskluzywna forma konsumpcjonizmu a czasami zwykłe paliwo dla narcyza. A że tego pełno to trzeba uważać z wierzeniem w różne historie...

Ja musiałem się z Lithem oswoić, zapoznać, zniechęcić przerostem formy nad treścią, zrobić długą przerwę i teraz z nadzieją ale stojąc twardo na ziemi powrócić. Mam w głowie obraz. Dobieram środki i narzędzia do urzeczywistnienia go. Akurat w tym przypadku to ORWO i Lith. Dam znać czy się udało.

Mam nadzieję, że w czymś pomogłem. I że ceny Orwo nie podskoczą o 300%.


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jaką recepturę na wywoływacz Litowy polecasz? Na czym zazwyczaj pracujesz?