środa, 7 września 2022

Emulsja fotograficzna

 Spełniło się moje marzenie - z pomocą i pod nadzorem mistrza udało nam się zrobić dwie światłoczułe emulsje: pozytywową i negatywową, nałożyć je na podłoże, naświetlić i wywołać. Sukces jest ogromny ponieważ emulsje mają bardzo dobre parametry, ich czułość, uczulenie spektralne i kontrastowość są na poziomie jakiego oczekiwałem po serii prób (korygowanie składu, proporcji, czasy dodawania kolejnych składników, czas dojrzewania, itp.)  czyli po paru miesiącach w najlepszym wypadku. Tak naprawdę to już dziś mogę oblewać płyty i fotografować na ortochromatycznej emulsji negatywowej, muszę tylko dopracować stronę techniczną oblewu i przygotowania samej emulsji (filtracja, odpowietrzenie).

Zaczynam pisać ten tekst tydzień po tym wydarzeniu. Nie będzie tu dokładnych opisów różnych procesów i czynności z emulsją związanych, na to będzie miejsce w kolejnych postach. Teraz chcę napisać dlaczego  jest to dla mnie tak ważne i być może zainspirować kilka osób do własnych prób. Nie jest łatwo (delikatnie mówiąc) ale jak to w życiu bywa, im bardziej się napracujesz, tym bardziej smakuje.

Nie pamiętam kiedy po raz pierwszy zapragnąłem samodzielnie "powołać do życia" emulsję fotograficzną. Prawdopodobnie było to w czasie gdy zaczynałem wkraczać w świat fotografii wielkoformatowej, chłonąłem "Fotografikę" Jana Bułhaka i z zachwytem oglądałem świat którego wcześniej nie znałem - świat pokazywany przez piktorialistów. Ówczesne pragnienie miało zupełnie inne podłoże niż te dzisiejsze (wyłączając moją stałą potrzebę kontrolowania wszystkiego od początku do końca). Byłem ciekawy procesu i chciałem mieć ziarno na stykówkach z negatywów wielkoformatowych. Czyli zwykłe "chciejstwo" z ciekawostką warsztatową. Im więcej o emulsji wiedziałem (o ilości wyposażenia, materiałach i wiedzy potrzebnej do tego procesu) tym dalej od niej byłem. Przełomem były warsztaty w Wolimierzu, tam uzmysłowiłem sobie, że nie dla mnie ta zabawa, ogrom "wszystkiego" zdecydowanie mnie przerastał a w fotografii miałem inne "bardzo ważne" rzeczy na głowie. Na parę lat zapomniałem o "suchej płycie" - bo to o nią wtedy chodziło.

Moja fotografia ewoluowała (przynajmniej od strony warsztatowej) i im bardziej wchodziłem w najróżniejsze zagadnienia fotograficzne, tym więcej miałem z nimi problemów. Dodatkowe okoliczności w postaci znikających z rynku kolejnych materiałów, problemy z dostępnością aktualnie produkowanych, ich ceny i wewnętrzne przeczucie że i tak materiały fotograficzne znikną z rynku - bo gdzieś zapadnie jakaś absurdalna decyzja którą 99% populacji przyjmie z "zrozumieniem", to wszystko coraz częściej przypominało mi o emulsji... 

Byłem też sfrustrowany topornością dzisiejszych materiałów, zwłaszcza papierów. Ich odporność na wszelkie zabiegi które działały przez dekady doprowadzała mnie do szału (dosłownie). Czytając stare książki z przepisami wywoływaczy pozytywowych które wpływają na zmianę kontrastu i tonu odbitki można było tylko wzdychać ze smutkiem. Jestem za młody żeby wiedzieć jak pracowały papiery z lat 1930-1960 i mogę się tylko domyślać jakie były ich możliwości przeglądając ówczesne oferty producentów takich jak Agfa. Kilkanaście rodzai w różnych gradacjach, tonach, w paru typach emulsji. Papier portretowy, jak do cholery działa papier do portretu? Jak ciepły jest papier chlorowy i jak bardzo można go dopasowywać do zdjęcia? Jestem również za stary żeby nic nie posmakować: papiery Forte, negatywy Efke 820IR, Agfapan 100/120, tu wiem za czym tęsknić. 

Dopóki bawiłem się zdjęciami, dopóty jakoś się w tym odnajdywałem. Inny ton to zawsze inny ton. Względny spokój zawalił się gdy pojawiła się potrzeba wykonania kilkudziesięciu (a w przyszłości zapewne kilkuset) powiększeń z bardzo ważnych i unikalnych przedwojennych negatywów i reprodukcji zdjęć z rodzinnego archiwum. Mam dość klarowną wizję tego jak te zdjęcia powinny wyglądać i nie zacznę ich robić dopóki nie będę mógł tego zrealizować, do powiększeń w innej formie nie mam serca ani czasu, nie zgadzam się na nie. Ten problem już prawie rozwiązałem, dopieszczam szczegóły ale to nie jest metoda której szukałem. Kilka tysięcy kartek starych przeterminowanych papierów, Lith i tonowanie. Dwa lata prób, kilka tonerów, kilka odbielaczy, kilka technik. Gdyby nie chodziło o tak ważne zdjęcia to prawdopodobnie bym to porzucił. 

Nie chcę się siłować z materią, podstępem wyrywać jej to czego pragnę. Wolę z nią rozmawiać i dojść do porozumienia.

Cud?

Lubię tak myśleć o emulsji żelatynowej. Dziś, gdy armie idiotów mają gotowe odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania, mało kto zdaje sobie sprawę jak mało wiemy. Zaraz ktoś ogłosi że grawitację wmówili nam biali mężczyźni i zamiast oczekiwanego końca historii nastąpi koniec nauki. Pamiętam jedno ze swoich największych rozczarowań - gdy na pierwszych lekcjach biologii dowiedziałem się, że owszem, wiemy dlaczego ręka się rusza i po co bije serce ale dlaczego człowiek żyje, umiera i z jakiego powodu nie można go przywrócić do życia to jeszcze nie wiemy. Byłem załamany, nauka straciła wiele w moich oczach. Otóż z emulsją jest podobnie jak z życiem, dużo zbadaliśmy, trochę umiemy ją kontrolować ale na najważniejsze pytania nie znamy odpowiedzi. Czyli wpadliśmy na nią trochę przez przypadek i zaczęliśmy ją wykorzystywać, modernizować, pod koniec wypaczyliśmy (jak motoryzację, muzykę i wiele innych) a teraz odchodzi w zapomnienie. Za jakiś czas się straci i już nikt jej nie odtworzy, będziemy o niej tyle wiedzieć co o piramidach i innych niewytłumaczalnych sprawach. Szkoda, wielka szkoda, chociażby z szacunku dla jej zasług, ma zapisaną naszą historię i ogromnie przyspieszyła różne przemiany społeczne, to ona wprowadziła fotografię do gazet, domów i galerii czym dała nam nową rzeczywistość. Niestety, gdy płoną biblioteki to pożar rozprzestrzenia się na całą okolicę.

Z tych powodów jestem bardzo poruszony i wdzięczny, że mogę rozpocząć swoją drogę z emulsją, z tą prawie pierwotną i odkrywać jej cechy licząc na wartościowe efekty. Mam skłonność do fascynacji tajemnicami, teraz tajemnica przyszła do mnie i uchyliła drzwi. Nie zaśmiecę nią instagrama i nie zabiorę jej do grobu.

Ja chcę!

No właśnie, czego ja chcę? Złapać to nie gonić a mieć to nie korzystać. Gdy wszystkie narzędzia leżą na stole to znaczy że nadszedł czas egzaminu, bynajmniej nie z operowania nimi a z tworu nowego, nimi stworzonego. Cofnąć na chwilę muszę bo narzędzia mieć, to jeszcze nie umieć i to jest praca na lat wiele - fascynujących jak sądzę. Niemniej...chcę mieć obrazy, obrazy stworzone przeze mnie, mające formę odpowiadającej mojej wizji tak daleko jak to tylko jest możliwe. Brzmi banalnie bo warunki te można przyłożyć i do kupnych materiałów ale ja już nie mam zapału ćwiczyć je w kółko i "pod lupą" szukać reakcji na me zabiegi.

Lista życzeń i kierunek prac na dzień dzisiejszy:

- emulsja pozytywowa "zwykła", do nanoszenia na papier, w trzech gradacjach, reagująca na większość wywoływaczy i tonerów opisanych w starych książkach 

- emulsja ciepłotonowa w trzech gradacjach

- emulsja nadająca się do bromoleju

Być może te trzy emulsje to będzie jedna emulsja (czyli mieszanina dwóch emulsji różniących się kontrastowością)

- emulsja negatywowa o normalnym kontraście i uczuleniu ortochromatycznym

- emulsja negatywowa kontrastowa, do technik szlachetnych

- emulsja negatywowa "ziarnista" (zagadnienie ziarnistości jest tak szerokie i tak dalekie od moich wyobrażeń, że na początek muszę zapomnieć cały "śmietnik" który był moją wiedzą o ziarnie)

- emulsja negatywowa uczulona...bardzo uczulona. Spektralnie bardzo.

Kroki małe

Powyższa lista życzeń to plan na lata, żeby z lat nie zrobiły się dekady to konieczny jest dobrze ułożony plan. Zacząć muszę od sprawnych stanowisk do oblewu  i suszenia płyt, do nakładania emulsji na papier i suszenia papieru, oraz kącika sensytometryczno-mikroskopowego (te stanowisko na końcu). Plan będzie ewoluował w miarę odkrywania tajemnic, tzn. właściwości i rozwiązywania problemów.

Mistrz

Wszystko to nie byłoby możliwe gdyby nie pomoc i życzliwość człowieka który fototechnice poświęcił kilkadziesiąt lat pracy. i życia  Jego wiedzy i doświadczenia nie idzie opisać słowami a jego zaangażowanie i pomoc można tylko do jego wiedzy porównać. Problemy które "koncepcyjnie" rozwiązywałem przez setki godzin (zazwyczaj bez skutku) zostały rozwiązane w kilka minut... Gdybym sam rozpoczął pracę nad emulsją to relacja z kilkuletnich działań byłaby równie inspirująca jak relacja z transformacji mleka w śmietanę a efekty podobne - szara masa. To nie jest wiedza którą "można se" przeczytać, obejrzeć i wykorzystać z sukcesem. Dziękuję Piotrze, wdzięczność moją próbami (w domyśle: dokonaniami) poznasz.

Za pomoc w trakcie przygotowań i podczas pracy z emulsją dziękuję również Michałowi który tak zasuwał że na wszystkich zdjęciach jest poruszony.

Poniżej krótka fotorelacja z tego wspaniałego weekendu.



Termostat z mieszadłem gotowe do pracy



Przygotowanie odczynników


Zaczynamy!


Roztopiona żelatyna


Czas, temperatura, ilości i dawkowanie. Reżim jest konieczny.


Ostatni składnik


Tak pięknie pracuje emulsja pozytywowa


Emulsja negatywowa podczas żelowania




Negatyw po naświetleniu i wywołaniu. Jest wspaniały!


Stykówka na matowym Ilfordzie


O emulsji w szerokim zakresie i przystępnym językiem: "Teoria procesu fotograficznego" autor Witold Romer

Do czego były zdolne papiery zanim stały się doskonałe: "Vademecum Fotografa" autor Stanisław Sommer przy współpracy Witold Dederko



5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawe.

Anonimowy pisze...

Gratuluję i szczerze zazdroszczę.Też kiedyś marzyłem o takiej pozytywowej emulsji.Wytrwałości i cierpliwości życzę, i oczywiście czekam na nowe wieści.
Pozdrawiam MaJa

Janek pisze...

Czy ważne dla Ciebie jest, że ktoś to czyta? Z wypiekami na twarzy. A samemu? Na razie mieszam wywoływacze i przymierzam się do konfekcjonowania gotowych filmów z rolki w formacie 35 mm. Od czegoś trzeba zacząć...
Powodzenia!

dadan.mafak pisze...

Janku, dziękuję. Właśnie po to piszę i pokazuję.Blog powstał właśnie z takim założeniem, dla ludzi którzy szukają odpowiedzi i żywo interesują się fotografią tradycyjną. Jeśli miałeś wypieki na twarzy to bardzo mi miło, to najlepsza nagroda dla mnie. Moje życie jest teraz bardzo intensywne i ponownie zdecydowanie skręciło w stronę fotografii.Pracuję nad wieloma rzeczami, od adaptrera na filtry po budowanie laboratorium, uruchamiam różne aktywności i to wszystko niebawem upubliczni się. Spodziewaj się wielu wypieków i jeśli mogę Ci w czymś pomóc to pisz śmiało.

Dziękuję

Hubert

machine à sous en ligne pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.